Szał. Frustracja. Niechęć. Wrogość. Stwierdzenie - bez kija nie podchodź- nabiera nowego znaczenia. Skąd we mnie tyle nienawiści. Przestałam nawet się z tym kryć i udawać miłą. Chyba stanęłam w miejscu. I stoję i trację wiarę w ludzkość. Uprzejmość przejawiam jedynie dla klientów szanownego sklepu, w którym mam zaszczyt od półtora roku pracować. Widzę jak inni ruszają , ja nawet nie potrafię przekroczyć lini startu. Bardziej nie da się nie wiedzieć czego się oczekuje od życia. Czy to taki los polskich studentów? A może zbyt wielu ludzi wokół mnie z pasją?