Kiedy wstałam rano nie chciałam ani na sekundę wygramolić się z łóżka. Było mi tak dobrze i nie chciałam tego psuć, ale mama swoim magicznym głosem wołającym na śniadanie zgarnęła mnie w kilka minut. Przechodząc obok pokoju Jonaha widziałam,że jeszcze smacznie śpi, więc nie miałam sumienia go budzić. W kuchni mama jak zwykle rozmawiała przez telefon, czyli nic nowego od czasu awansu. Stała się drugim zapracowanym rodzicem, tylko na razie na pierwszym poziomie. Ciekawe jak to teraz będzie.. Kiedy Jonah wszedł do kuchni, ja właśnie wychodziłam, przywitałam go tylko serdecznym uśmiechem i wyruszyłam do łazienki. Włosy pokręciły mi się tak,że wyglądałam jak pudel, więc postanowiłam złapać za prostownicę, kiedy tak owa się grzała ja się malowałam. Gdy już wyszłam z łazienki było już dwadzieścia po siódmej, pobiegłam do pokoju i wyciągnęłam pierwsze lepsze ciuchy, spakowałam się i wyszłam z domu na przystanek. Autobus jak zwykle spóźnił się 10 minut,ale w środku na piątym miejscu od kierowcy siedziała Ann, jak zwykle z promiennym uśmiechem na twarzy rozmawiała o czymś z Oliwerem. Już od początku pierwszej przestała wołać " Alice tutaj! ". Droga do szkoły była taka jak co dzień w szkole tez nie było za ciekawie, czyli dzień jak co dzień. Aktualnie czekam na Ann, bo mamy robić jakiś projekt na biologię, a do tego muszę pilnować młodszego brata.
Adijos.
EDIT: Tak coś na szybkiego, jednak racja jest z tym,że poczatki są trudne. Ale po 1 nie mam wątku, a po 2 boli mnie ręką i staram się pisac jedną ręką. Myślę,że jak na początek wam się spodoba. ;) A jak nie to zapraszam na mojego drugiego fbl gdzie łatwiej mi wszytsko przychodzi! <33
Zapraszam na powerpoint ;)