photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 17 STYCZNIA 2014

Wczorajsza wizyta w szpitalu uświadomiła mi , że nie tylko w polsce służba zdrowia potrzebuje porządnego kopa w tyłek . zaczęło się całkiem przyjemnie , zarejestrowali mnie i po 5 minutach wezwali na pierwsze badania . zbadała mnie przemiła lekarka , ucząc przy tym studenta pielęgniarza , który bardziej wyglądał jakby odrabiał prace społeczne za włamanie z bronią , niz praktykował medycynę, ale okej , przecież byłam bezpieczna . wróciłam na swoje miejsce , czekając aż przydzielą mi lekarza prowadzącego . nie minęło pół godziny , a zawołał mnie mój pożal się boże lekarz . zaprowadził mnie do GIPSOWNI ! i posadził na fotelu , na którym zwykle siadają ludzie z kończynami powykręcanymi pod różnymi kontami . przemilczałam , bo rozumiem , nie mają miejsc , świadczył o tym konwój staruszków leżących na łózkach poupychanych w korytarzu , więc miałam i tak lepiej , głupio byłoby narzekać. Lekarz zostawił mnie na chwilę i wrócił z wózkiem wypełnionym strzykawkami , wenflonami i innymi narzędziami tortur . poczułam jak krew odpływa mi z twarzy , a właściwie jak wszystko ze mnie odpływa , ale mocno złapałam się fotela i obiecałam sobie , że nie zemdleję , w końcu to tylko małe pobieranie krwi ... w cholernie sterylnym miejscu jakim jest gipsownia . przygotowałam się psychicznie na ukłucie , a co robi doktorek ? wyciaga wenflon ! pieprzony wenflon ! po dłuższej wymiania zdań , zgodziłam się i nastawiam lewą rękę, jeszcze z czasu ciąży pamiętałam , że z niej krew płynie jak z wisły , a on sięga po prawą . tłumaczę mu , że nie poleci , że mam tam za słabe żyły , ale gdzie tam ! 15 minut próbował wcisnąć mi wenflon w żyłę, której nie było , po czym zaprzestał tortur , sięgnął po kolejny wenflon i zanim zdążyłam zareagować wbił go dokładnie w to samo miejsce . oczywiście rezultat taki sam , tyle , że z bólu łzy napływały mi do oczu . i wtedy wreszcie geniusz po wieloletnich studiach zdecydował się wbić się w lewą rękę , w którą wenflon wszedł tak gładko , że nawet go nie poczułam . oczywiście okazało się , że wbil go pod złym kątem i nie mogłam zginać ręki , ale spoko . przynajmniej przeżyłam . zaniósł ampułkę krwi do laboratorium, tak , wbił mi to gówno w rękę , tylko po jedną ampułkę krwi , i z wenflonem skierował na x-ray . urocza pani w recepcji podała mi fartuch i kazała się przebrać, co zważając na fakt , że miałam unieruchomioną rękę było raczej skomplikowane . na szczęście pani z radiologii odwiedziła mnie w przebieralni zastanawiając się moją przydługą nieobecnością i sama pomogła mi zsunąć ubrania do prześwietlenia nie katując mnie tym raczej mało twarzowym fartuchem .kiedy przeszłam już proces ponownego ubierania wróciłam do mojego doktorka , który jak się okazało , jadł lunch . podałam więc pielęgniarce notatkę z radiologii i usiadłam w poczekalni , gdzie czekałam ponad godzinę , bo przecież laboratorium bylo zamknięte w porze lunchu . wenflon zaczynał mi ciążyć , a płacz niemowlęcia z sali obok , któremu usilnie próbowali pobrać krew , przynajmniej nie w gipsowni , wcale mi nie pomagał . pogrżyłam się w ostatniej części historii miłosnej christiana greya i zjawił sie mój ukochany pan doktor z wynikami . prześwietlenie czyste , krew czysta , poza oczywiście stałym niedoborem żelaza ( straszne , naprawdę ) , mogę iść do domu . a wenflon mam wyciągnąć sobie kombinerkami ?! więc mój lekarz złota rączka wyjął mi go w poczekalni bez specjalnego ostrzeżenia zachlapując moją krwią podlogę . zostawiłam tam po sobie ślad < złowieszczy śmiech > . i wtedy zaczyna sie najlepsza część . jestem w połowie zakładania płaszcza , kiedy zjawia się kolejny lekarz z moimi dokumentami . stwierdził , że przy moich objawach , nie możemy tego lekceważyć i , że powtórzą mi ecg . zaczołgałam się za nim na salę , głodna , wykończona fizycznie i psychicznie , krwawiąca po nieszczęsnym wenflonie . marudząc rozłożyłam się na łóżku , pozwalając mu oblepiać mnie dookoła naklejkami . przymykam sobie oczy próbując się odprężyć , kiedy on włącza maszynę , kiedy nagle : BUU ! wydziera mi się za uchem . patrzę na niego jak na niezbyt zrównoważonego psychicznie , ale to jeszcze nic . otwiera moją kartę i przewraca strony jakby przeglądał niedzielną prasę , a nie historię medyczną mojego zycia i , kiedy ja wpółprzytomna czekam , by w końcu iść do domu , rzuca :

- wiesz , że u dzieci , których poród był asystowanym vacuuem , najczęściej występuje góz mózgu ?

 

więc ja wiedząc do czego dąży , podskakuję na łóżku , łzy zbierają mi się pod powiekami , przez głowe przebiegają mi najczarniejsze scenariusze ,  serce odzywa się znajomym bólem , a on śmieje się w najlepsze, bo w końcu udało mu się rozwiązać zagadkę. Pieprzony dr.house ! medycyna niekonwencjonalna nigdy nie miała mojego poparcia . w każdym razie teraz nie ma . suma sumarum przyczyną moich problemów jest stres , który doktor geniusz kazał mi ograniczyć do minimum . zabawne , wychowywał kiedyś dziecko? / padam ze zmęczenia .