W końcu wzięłam się na poważnie za szkołę.
Mam pełno rzeczy do zrobienia, czeka nas w przyszłym tygodniu mnóstwo sprawdzianów, kartkówek i innych.
Dzisiaj 5 z odpowiedzi z geografi, właściwie odpowiadałam za karę- za posiadanie kolczyka w języku, ale pan mnie chwalił strasznie, mówił, że się nie spodziewał. Serio? Ja też nie.
Z historii dostałam 5 z kartkówki, którą również dzisiaj pisałam.
Dzisiaj mam cholerną ochotę na samotność.
Pieprzyć przyjaciół, chłopaka i całą resztę, już wystarczy, że jutro mam iść na ten przereklamowany półmetek i udawać, że się dobrze bawię, to jeszcze dzisiaj usiłują mnie na jakąś imprezę wyciągnąć.
A w dupie to mam, nie ma mnie oficjalnie dla nikogo dziś.
Telefon wyłączony, rodzice wszystkim będą mówić, że mnie nie ma.
Boję się tego półmetka.
Po pierwsze nie mam ochoty na jakiekolwiek imprezy i spotkania towarzyskie, a po drugie nie mam ochoty na prezentowanie swojego tłuszczu w sukience i siedzenie przy stole pełnym chipsów i innych 'pysznośći', no i dwa ciepłe dania mają być.
Idealnie. ;/
Dzisiaj zjebałam po raz kolejny.
Na śniadanie jajecznica (300), na obiad 3 mandarynki (90), na kolację pepsi (2).
392.
I w sumie mam wszystko gdzieś.
Ledwo powstrzymuję się przed wypiciem senesu.
Ale i tak wypiję, jak będę się kładła.
Ostatni raz.
Dzisiaj ani jednego papierosa, rzucam.
Jutro i tak kupię, bo półmetek, trzeba będzie czymś walczyć z jedzeniem.