Samookaleczanie jest formą autoagresji i tak jak prowokowanie sytuacji niebezpiecznych czy zaburzenia odżywania służą wyrządzeniu sobie krzywdy, co w konsekwencji może prowadzić do poważnych zmian w psychice dziecka. Samookaleczanie nie jest krzywdzeniem się z ciekawości, jest metodą zagłuszania cierpiącej psychiki, odwróceniem uwagi od poranionej duszy. Gdy młody człowiek zadaje sobie rany, paradoksalnie mózg wytwarza endorfiny, które poprawiają nastrój. Ta chwilowa poprawa jest na tyle atrakcyjna dla dziecka, że staje się ważną, niekiedy jedyną metodą radzenia sobie z trudnościami. Mimo że przynosi ulgę, to jest to ukojenie krótkotrwałe, bardzo iluzoryczne.
Przypatrując się przyczynom tych zachowań, można powiedzieć, że często są one związane z depresją. Gdy w chorobie doświadczamy trudności, kiedy myśli mają negatywne zabarwienie, a życie przynosi jedynie ból, narasta wewnętrzne napięcie. Pojawia się bezsilność, poczucie bycia bezużytecznym i beznadziejnym. Wówczas młody człowiek sięga po samookaleczanie, jako źródło redukcji nieprzyjemnego napięcia. Wbrew pozorom taka forma redukcji napięcia emocjonalnego, mimo że jest niebezpieczna dla człowieka i nie stanowi rozwiązania problemów, pełni funkcję adaptacyjną, ponieważ doznanie jest na tyle silne, że odwraca uwagę od właściwego cierpienia psychicznego.
Przy tej okazji warto także wspomnieć o relacjach w rodzinie, które nie pozostają bez znaczenia. Jeśli młody człowiek jest pozostawiony sam sobie, nie czuje wsparcia w otoczeniu, nie doświadcza zainteresowania bliskich swoją osobą, jeśli relacje z rodziną są mocno rozluźnione, to samookaleczenie może pełnić funkcję wołania o pomoc, pozyskania uwagi, wsparcia (zobaczcie, oto ja; jestem tu; nie radzę sobie; popatrzcie na mnie).
jańń