Wczoraj pojechałam z Zuzinką i Jaśminą do Niedźwiedzia :) Plany były, żeby pojechać w teren.. ale po wylonżowaniu Marona był taki ubłocony, że nie chcialo mi się go czyścić od nowa ;x Taki mały rozrabiaka, co się stawiał i nie chciał mnie słuchać na lonży. Później już było trochę lepiej i wsiadłam sobie na niego na kantarze. Jestem w szoku, jak na pierwszy raz tak się słuchał ;o Trochę było grząsko, więc na spokoje. Czekamy aż zejdzie nam ten okropny śnieg, a ziemia się wysuszy :) Myślę, że już wszyscy mamy tego dosyyć.