łaskocze mnie w nosie od samego rana. to przez wszystkie mroźne zapachy, które mieszając się drażnią nadwrażliwe zmysły. zupełnie obcy mężczyzna, siedzący tuż obok w teatrze przypomniał mi o tęsknocie. później już tylko sufit i kryształowy żyrandol, wywierając presję na podatnym sercu przyśpieszał tętno, moczył policzki. fala zbiegów okoliczności, wyrafinowanych zabiegów by zdławić odruch wymiotny. nieprzewidywalność zdarzeń. zapragnęłam dziś pokochać na nowo. salwa perłowego śmiechu. mdłości. za dużo słodkości pożarłam bezmyślnie usiłując zdusić świadomość. jestem głucha na wołanie. jaki mamy dziś dzień tygodnia?