photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 1 LIPCA 2018

pochmurność

Jeśli nie macie co ze sobą zrobić, to przeczytajcie książkę.

Każda książka to dobry wybór, ale ja proponuję Wam wybrać >najgorszego człowieka na świecie< .

Pewnie jednym się spodoba, innym nie. Do mnie trafia. A tego oczekuję od książki. Żeby trafiła. A jak trafia w to, co boli najbardziej to chyba jasne, że pozostaje w pamięci na długo.

Być może część z Was (tak, adresuję ten tekst do wymyślonej widowni, bo chyba z rzeczywistych ludzi nikt już tutaj nie zagląda) po przeczytaniu opisu lub pierwszej strony i zauważeniu, że treścią książki jest historia alkoholiczki i narkomanki, stwierdzi

to mnie nie dotyczy

kolejna smutna gadka z morałem

szkoda mojego czasu.

Z trzecią opcją się zgadzam. Jeśli uważasz, że dana czynność to marnowanie twoich cennych minut na tym świecie, to zgadzam się - nie rób tego. Życie jest za krótkie.

Z drugą trochę mniej, bo nie pozwala mi na to moja smutna, a w dodatku często umoralniająca innych natura. To mój żywioł. Jedni skaczą nago ze skał do wodospadu, ja lubię smutne rzeczy. No cóż, różnimy się. Dla mnie takie gadki są wartościowe.

Z pierwszą zgadzam się najmniej. Bo ta książka jest o nas.

 

O alkoholu.

Pamiętacie ostatnią imprezę, na której generalnie był alkohol, ale wy nie piliście? Tak po prostu, nie dlatego że nie możecie. W moim świecie na imprezie się nie pije albo dlatego że jest się kierowcą, albo ze względów zdrowotnych. Ewentualnie dlatego, że nie ma się za co. Co ciekawe, dla wszystkich tych powodów znajdzie się mocny argument. ("Zdążysz wytrzeźwieć", "Z ibuprofenem można", "Ja Ci postawię, kiedyś mi oddasz")

A wyobrażacie sobie swoich znajomych, którym mówicie że nie macie ochoty dzisiaj pić? Moi by się pewnie zmartwili. A na pewno zapytaliby dlaczego. Nie pytają dlaczego nie mam ochoty na ciastko. Dlaczego nie idę zapalić. Dziwne jest tylko to, że nie pije się alkoholu. Znam jednego człowieka, który nigdy w swoim życiu alkoholu nie tknął. I chociaż nie znam go dobrze osobiście, to w tym temacie bardzo go szanuję i podziwiam. Podziwiam, że nie irytuje go pytanie 'dlaczego' za każdym razem, gdy odmawia. Powiedziałam mu o moim szacunku do niego już parę razy - o ironio - sama będąc wtedy przynajmniej po jednym piwie.

Kojarzycie ten moment, kiedy po długich staraniach coś Wam się udało, więc chcecie świętować to w gronie przyjaciół przy lampce szampana? Albo ten, kiedy jest Wam bardzo smutno, więc pytacie przyjaciółki czy ma ochotę przyjść na kieliszek wina i pogadać? Kiedy przychodzicie do domu po męczącym dniu i zastanawiacie się czy dziwnie byłoby wypić to jedno zimne piwo samemu?

Wiem, że nie jesteście alkoholikami. Ja też nie jestem. Wiem, że jesteśmy panami własnego losu, kontrolujemy siebie i swoje życie, pijemy dlatego że chcemy i przecież jakbyśmy nie chcieli to byśmy nie pili. Wiem też, że trochę wytarta jest fraza 'a od tego się właśnie zaczyna' i sama bardzo jej nie lubię. Ale podobno od tego się właśnie zaczyna. Nie wszyscy są skazani na uzależnienie, to jasne. Ale nawet jeśli nie grozi nam nic poważniejszego, to czy fakt, że większość z was (moich nieistniejących odbiorców) zna przytoczone przeze mnie przykłady z własnego życia nie jest co najmniej niepokojący?

 

O szukaniu pomocy.

Nie wiem czy to cecha wieku, tego dwudziestego pierwszego lub po prostu młodego, czy tak po prostu mamy w wyniku ewolucji, ale boimy się prosić o pomoc. Może nie wszyscy, może ja. Ja się boję. Wstydzę się nie wiedzieć. Nie chcę być słaba, nie umieć, być zależna. Chcę udowodnić, że potrafię sama. Że dam radę. Że nikogo nie potrzebuję. Brzmi znajomo? To wstyd pójść na spotkanie AA, pójść na terapię, przebywać w ośrodku zamkniętym. Wstyd przyznać, że jest się słabym i potrzebna jest pomoc. A przecież w tym przyznaniu się jest tyle siły, tyle pokory, odwagi, tyle samozaparcia. Chcę się pozbyć nałogu, zmienić i polepszyć swoje życie. Chcę pomocy. Dlaczego coś tak prostego i dobrego jest powodem, aby się wstydzić? Może dlatego, że pragniemy stwarzać pozory lepszych, silniejszych od innych. Ja tak mam, może wy też. Może dlatego zaciskamy zęby, mówimy, że u nas wszystko w porządku, a nasze porażki i lęki obracamy w żart. To trudne podjąć decyzję o tym, by zacząć szukać pomocy. Oraz przyjąć ją, gdy uda się ją znaleźć. Jeszcze trudniej powiedzieć o tym światu.

 

O pustce.

W książce napisane jest to dopiero w połowie. Ja poczułam to na samym początku. To faktycznie jest historia osoby uzależnionej od alkoholu i narkotyków. Może dlatego łatwiej jest nam się wczuć, bo są to dość powszechnie występujące, w życiu i kulturze, uzależnienia. Większość ludzi piła chociaż raz. Ja tak. Większość ludzi sięgnęła po narkotyki chociaż raz. Ja nie. Ale nie jest to niezbędne aby zrozumieć i poczuć sens tych słów. To nie jest historia o używkach, o substancjach. To historia o pustce. O pustce, którą ma każdy z nas w sobie. I o sposobach, którymi chcemy tę pustkę zagłuszyć. Nałóg to nawyk sprawiania, że na chwilę czujemy się ze sobą lepiej. Nie ma znaczenia czy oznacza to dla nas kolejne piwo, kolejny przygodny seks, kolejną wyrzyganą kolację, kolejne zakupy, czy kolejną godzinę spędzoną w internecie. Jest coś, z czym nie umiemy sobie poradzić. Samotność, odrzucenie, kompleksy, ambicje. A przede wszystkim, kryjące się za nimi emocje. To emocje zalewamy alkoholem i odganiamy dymem. Strach, wstyd i rozgoryczenie. Złość, frustracja i smutek. Panika, zazdrość i poczucie winy. Są w nas. A kiedy nie potrafimy ich nazwać i zaakceptować, trafiają do poczekalni, spychamy je na bok. Robimy wiele głupich rzeczy, żeby o nich zapomnieć. I tak rodzi się pustka. Tak urodziła się pustka we mnie. Wasza urodziła się pewie w innych okolicznościach niż moja, ale wiem że tam jest. Jeśli nie zgadzacie się ze mną (nie wiem czy tak się da skoro was nie ma), to zazdroszczę. Zazdroszczę samoakceptacji, samozrozumienia i życia w zgodzie ze sobą i swoimi demonami. A jeśli rozumiecie o czym mówię, to cóż, witamy wśród swoich. Każdy z nas jest słaby. Każdy z nas w pewnym momencie potrzebuje pomocy. Nieważne kim jest, co w życiu ma i jak wielu rzeczy ludzie mu zazdroszczą. Może gdybyśmy częściej mieli to poczucie, że nie jesteśmy sami, że przecież inni też potrzebują załatać swoje dziury, to szybciej byśmy byli w stanie odnaleźć siebie? Obejrzeć w lustrze swoje blizny, zadrapania, siniaki, niedoskonałości i wady, i szczerze uśmiechnąć się do odbicia? Może łatwiej byłoby nam wybrać najgorszego człowieka na świecie. Wybrać prawdę. Wybrać siebie.

 

 

x

 

 

 

 

 

Ciężko jest mi określić siebie. Poznać siebie, zdefiniować, zrozumieć. Cholernie ciężko jest mi stanąć z samą sobą w prawdzie. Przestać się oszukiwać. Bo najpierw musiałam zauważyć, że się oszukuję, a potem, co zaskakująco trudne, postanowić, że chcę przestać to robić. Bo iluzja jest wygodna i bezpieczna. Od czasu do czasu coś głęboko w środku wbija mi pazury w żołądek i mówi hej, to nie jesteś ty. Ale mogę to przeczekać. Bo jakoś to będzie. Jakoś pójdzie. Więc tkwię w tym moim-niemoim życiu. Gdzie muszę być dobrą córką, dobrą siostrą, dobrą przyjaciółką, dobrą dziewczyną, dobrą znajomą, dobrą studentką, dobrą sąsiadką, dobrą klientką, najlepiej jeszcze dobrą katoliczką, dobrym fotografem i dobrym pianistą. A na wszystko tak mało czasu. Prościej by było, gdyby "muszę" nie wypływało ode mnie. A niestety wypływa. Tak wyszło. Wrosło we mnie to wszystko. W moje sumienie, w mój światopogląd. Bo przecież tak jest. I wszyscy tak mają. I wszyscy tak muszą. I no. Boję się trochę. Czasami bardzo. Nie wiem jak sobie z tym poradzić. I czy to zależy ode mnie czy od świata. Ciężko jest mi określić siebie. Swoje marzenia, swoje plany, swoje lęki i kłamstwa. Szczególnie kiedy jestem mała i słaba. 

Informacje o eolgrone


Inni zdjęcia: I am photographymagicOsiołek z futerkiem zimowym bluebird11... thevengefulone... thevengefuloneja patkigdNad morzem patkigdNK ! lupus89Koncert Nocnego Kochanka lupus89127. atanaja patkigd