Znów żyję iluzją, ale chyba wychodzi mi to na dobre.
Dzień za dniem się wloką, a ja jakbym tego nie dostrzegała.
Od wczoraj chodzę jak uszczęśliwione zombie, chociaż powinnam być niepewna.
Czas ponownie wymyka się spod kontroli i udowadnia mi jak słaba jestem.
Myśli snują się same pozbawione jakiejkolwiek ogłady, czasem się ich boję.
Chyba zbyt wiele rzeczy krąży wokolo mnie...chyba powinnam wystopować, a może i nie? Może właśnie na zalataniu polega szczęście?
Nie lubię się nudzić, o nie. Ale mieć wolną chwilkę? Można by spróbować.
Mażę o gorącej kawie z mlekiem.
i o kilkunastu wybitnych, zbitych razem do klitki.
Jestem trochę zawiedziona, może zla? A może po prostu chcę już być pewna. czegoś. czegokolwiek.
Odezwij się woła serce, a rozum szepce poczekaj.
A co ja zrobię?
Jak zwykle: nie wiem.