Właśnie tak - powracam!
Kiedyś prowadzenie bloga pomagało mi w pewnym stopniu utrzymać moje żądze, a obecnie jest naprawde źle. Po zrobieniu małego rekonesansu obliczyłam, że bulimiczką jestem już od ponad 10 lat i stwierdzić mogę z całą pewnością, iż nigdy nie było ze mną tak źle. Jest kilka czynników które ma na to wpływ ale nie będę ich tu wymieniać i się nad nimi rozwodzić, najważniejsza jest chęć zmiany.
Pewne kroki zostały podjęte już dziś - nie było zakupów, nie było napadu, starałam się zjeść w miarę normalnie, ale do tego by osiągnąć coś co nazywane jest 'normalnością' daleka przede mną droga. Tym bardziej, że równolegle chcę schudnąć. Jak zamierzam tego dokonać? Nie mam pojęcia, na pewno do mojego grafiku wracają, już na stałe, poranne i wieczorne ćwiczenia, a poza tym wszystko jest jedną wielką niewiadomą.
Moja docelowa granica wagowa to 65kg, tyle w teorii, mam jakieś 20kg do "zniszczenia"/zamienienia w mięśnie. Ile to zajmie? Kto wie, po drodze czyha na mnie tyle niebezpieczeństw, pułapek i pokus. Dodatkowo we wtorek idę do lekarza i od tej wizyty wiele zależy, jakieś 2,5 tygodnia temu powinnam dostać okres, jednak do tej pory się nie pojawił więc troszeczke mnie to martwi.
Muszę zastanowić się czy będę tu umieszczała bilanse, ćwiczenia itp. Wszystko wyjdzie w praniu.
Dobranoc .