Mimo "MAŁYCH" odpałów Hiry na początku (pierwszych jakie kiedykolwiek się jej zdarzyły pod siodłem,ale za to jakich- przynajmniej wiem, że stać ją na niesamowite rzeczy), przez które to zaliczyłam spektakularną glebę, dzisiejsza jazda podobała mi się. Po chwilowym stresie (bez koleżnaki i kolegi na pastwisku) i swoim wyczynie, uspokoiła się, skupiła, złapała równowagę i rytm. Jak na początki całkiem nieźle.
Dobra rozpisałam się...
2 upadki w ciągu przeszło 2 lat... i oba w ciągu 2 ostatnich tygodni...
Chyba będę jeździć w kasku... przynajmniej wtedy, gdy zakładam Wilejce podogonie.