Czekanie
Czekam...ale gdzie kończy się czekanie? Zapewne w chwili, kompletnej głuszy. Pauza. Stop. Dochodzisz do krawędzi i całujesz dłoń nicości. I więcej już nic oprócz powracającego echa. "Halo?" - pytam i wraca mój głos, lecz bogatszy o zawód i zrozpaczenie.
Jestem w paszczy wielkiego huraganu. Pośrodku żwirowej pustki. Wiem, że nie nadejdie pomoc, bo tu ludzkie uszy są ślepe.
Ogień i Lodowiec
Dławię się i krzyczę, trawiona ogniem, a potem hibernuję,, zaklęta w zimnym lodowcu. A gdy topnieję i dłoń przykładam do piersi, nie dudni weń życie, a wydobywa jedynie przykry odór putrofactio. Za późno na pasteryzację.
Jestem hipotermicznym kawałkiem skóry, mięsną formą marnego czegoś, co zwie się homo sapiens. A dusza? Utknęła w chemicznej pralni.
Konstrukcje
Gibie się moje rusztowanie, deski pękają, zjadane przez natrętne korniki. Najgorzej jest myśleć i nic nie wiedzieć. Budować nietrwałe konstrukcje, zapadające się pod trzepotem motylich skrzydeł.
Nieczułość
Wi-ta-lizm? Tak to szło? Przepraszam, już zapomniałam. Rozpłaszczam się, rozkładam i upadam. A potem wstaję i sznuruję usta. Zamykam drzwi do światła. Zamykam drzwi do Ciebie. Pluję dziś na słowo "zraniony", wyzywam "cierpienie". To iście nużące. Wszystko kiedyś się nudzi - nawet tysięczne ostrze w brzuchu. W końcu chowa Cię w ramionach Matka Bagatelizacja.
Słowa
Zatykam zmysły i tonę w morzu. Jestem już niczym i już mnie nie widać. A potem Cię spotkam? I co mi powiesz? Bąkniesz coś o pociągu, przewlekłym kaszlu i jakiejś tam tęsknocie.
Szklane łzy rozłupią mi czaszkę i co powiesz? Co powiesz?
Jak zrekompensujesz mi rozczłonkowane jestestwo i przegapione wschody słońca? Przecież nie wręczysz mi pięknie zapakowanego, wyciętego fragmentu życia.
Łzawo - krwawa symfonia
Kap, kap, kap...
Pękłam.
Kap, kap, kap...
Zamknęłam.
Kap, kap, kap
Odchodzę...
kap, kap, kap
Żegnaj, moje zbrukane serduszko.
Kap, kap, kap
...................
krzyk.