Dzisiejszy tekst sponsoruje Ewa (bo mi przypomniała o tym, że miałem coś napisać), a także woda mineralna niegazowana (przy piciu której do mej głowy wpadła wstępna koncepcja tego o czym mogę zaimprowizować tekst).
Dzisiejszego ranka, kiedy to się obudziłem - coś około godziny 11 - i spojrzałem w moje wielkie lustro na szafie w pokoju aż przestraszyłem się tego co tam widziałem; może to był tylko tymczasowy efekt przebudzenia, do tego potęgowany naturalnym światłem wpadającym do pokoju przez odsłonięte okna. Jednak zobaczyłem to - moja twarz wyglądała tak staro, że śmiało mógłbym dać sobie jakieś 40-50 lat.
Nie, na szczęście raczej nie wyglądam w ten sposób na co dzień, jednak faktem niezaprzeczalnym oraz nie mogącym zostać zatrzymanym jest to, iż - jak każdy na tym świecie z resztą - starzeję się. Myśl odkrywcza jak ta lala. W październiku skończyłem dwadzieścia lat, a rocznikowo już można myśleć o mnie jako dwudziestojedno latku i od jakiegoś dłuższego czasu zaczynam rozumieć pewne zachowania i przemyślenia większości dorosłych; tzn., zaczynam rozumieć dlaczego zachowują się w ten czy inny sposób, jednak wcale ich to ni tłumaczy, bo owe zachowana można po prostu zneutralizować.
Głównym zarzutem, jakim celuję w dorosłych to ich brak poszanowania dla młodych osób. Tak, nie przecierajcie oczu - brak poszanowania młodych osób przez dorosłych. Nie przytakujcie jednak, Wy młodociani, bo dorosłym trochę szacunku też się jednak należy, wszyscy jesteśmy na równych prawach, i ci co mają 12 i ci co 60 lat, wiek nie sprawia, że można robić mniej lub więcej. Wiek też nie załatwia sprawy wiedzy na dany temat i umiejętności jej wykorzystania, a o tym dorośli podświadomie zapominają traktując młodszych od siebie jako osoby głupsze, mniej doświadczone na wszystkich polach i niewarte rozmowy; zakladają z góry, że tak jest.
Niestety - jest to cecha kompletnie podświadoma, której występowanie jest obecne także i u mnie. Nawet jeśli rozmawia się z kimś i ta rozmowa jest na wysokim poziomie, ale później dowiaduje się ile rozmównik miał lat to nagle w głowie pojawia się takie małe coś, co podpowiada, że nie warto z tym kimś rozmawiać, a przynajmniej traktować go jak równego sobie, bo jest młodszy o x lat; że na pewno nie jest wart mojej uwagi, bo co on może wiedzieć o tym i o tym skoro ma lat tyle i tyle lat; 'przecież on jeszcze nie ma w pełni ukształtowanego mózgu, jak mogą tam powstać jakieś poważne i skomplikowane myśli na tematy wszelakie...!' krzyczy galareta spod kopuły. Na całe szczęście w takiej sytuacji pomaga przypomnienie sobie, jak bardzo składny w myśleniu był mój własny mózg w danym okresie życia - owszem, zawsze jest tak, że z czasem on się rozwija, ale (do jasnej cholery...!) dzieci do dziesiątego roku życia najpóźniej bodajże przechodzą krystalizację umysłu, co pozwala im na realistyczne i składne myślenie! I prztpominając to sobie nagle głosy z głowy znikają i można powrócić do konwersacji wiedząc, że wiek to tylko cyferka, a nie level umiejętności zwanej 'życiem'...
OGŁOSZENIA PARAFIALNE:
-chciałbym dłużej (duuużo dłużej...!), ale - znowu - jakoś tak nie wyszło;
-kolejny tekst za tydzień, 20-22 stycznia;
-masz fajny temat w głowie dla mnie - zarzuć w komentarzu :)
Inni zdjęcia: Oddziela Wisła. ezekh114:) dorcia2700Podróż to przygoda elmar*** coffeebean1... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24