powiedzmy, że modelka: Ja.
zdjęcie: Marta.
Znów stoi na przystanku dokładnie trzy minuty przed przyjazdem autobusu.
Nigdy wcześniej, nigdy później.
Z a w s z e trzy minuty przed.
Ma i d e a l n i e wyprasowaną spódniczkę, i sztywno stojący kołnierz koszuli oraz
czarny żakiecik starannie dopasowany kształtem do jej szczupłej talii.
Stoi wyprostowana, zupełnie jakby połkneła kij.
W lewej ręce trzyma torebkę, pasującą do butów na niewiarygodnie wysokim obcasie.
Na twarzy ma tonę tapety dokładnie rozprowadzoną milimetr po milimetrze,
a na policzkach róż, położony tak symetrycznie, jakby malowała się przy linijce.
Jej kocie, zielone oczy otulają gęste, sztuczne rzęsy,
nad ktorymi są cieniutkie i d e a l n i e narysowane czarną kredką kreski.
Pofarbowane brwi,
wypielęgnowane blond włosy upięte w kok i uduszone lakierem 'na każda pogodę'
nie poruszają się nawet kiedy wieje wiatr.
Jest piękna.
Piękna, ale samotna,
bo odstrasza mężczyzn swoją plastikową dokładnością.
" a ja dla wsłasnej wygody zapuszczam swe ogrody,
i kolekcjonuje wzwody."