dodaję już drugi wpis... wydaje mi się w tym coś dziwnego, ale...jebać to...
na początku miałam zarys, żeby napisać, iż chciałabym zacząć w końcu biegać.... ale to raczej nie byłby dobry pomysł... nigdy nie lubiłam biegać, a w szkole, gdy owa "dyscyplina" była na ocenę, powiedziałam, żeby pani watawiła mi jednkę, ponieważ nie mam zamiaru tego zaliczać (w moim przypadku to nie jest dobre określenie), by po 10m okazało się, że nie mam już siły i zdycham niczym mój żółw , który już chyba nie jadł od miesiąca...
ps. jest ze mną dobrze. chwilowa niedyspozycja. awaryjna chwila. czy jak to tam mogę jeszcze nazwać..
co nie zmienia faktu, że nadal jestem kretynką. ale nie będę pisała przez jakie czyny...po prostu uwierzcie mi na słowo :D
Robie sobie psychicznie źle.
tak :)