Siedzę w swoich czterech ścianach, które zaraz nie będą moje.
Spędzam przepalone wieczory, gapiąc się przez okno. Przestaję widzieć te wszystkie małe światełka w oddali, które chyba są latarniami, znikające w oprach dymu, zmęczenia i absurdu.
Coraz częściej.
Do tego mam dziwne wrażenie, że z niektórymi sprawami po prostu się spóźniłam. A może to one nie chciały czekać na mnie...?
Już teraz wiem -
wszystko trwa, dopóki sam tego chcesz.