Gdyby ktoś sądził, że perły są tylko w muszlach.
Tak, szczęście leży na ulicy, a świat się nie kończy. Chociaż wiele na to wskazuje. Tak, koniec świata. Tyle razy przepowiadany, tyle razy uniknięty. Abstrahując od kwestii religijnych, na których to tematy nie lubię dyskutować, świat się skończy. To więcej niż pewne, wszystko się kończy, bo wszystko się zaczyna. Nie wiadomo jak ani kiedy. Ale koniec nastąpi.
Raczej nie dożyję czasów, gdy mutanty zaczną atakować ziemię, gdy środowisko stanie się zatrute, gdy ludzie wystąpią z bronią nuklearną przeciwko ludziom. Wielkie wojny już były, choć nieco głośniejsze, niż te dzisiaj. Te dzisiaj są bardziej utajone, ciche, skryte. Może nawert i cały schemat prowadzenia wojny się zmienił. Dzisiaj mamy cywilizację, bogactwo, wyznaczanie nowych trendów.
A może właśnie to, dekadencja człowieka sprawi, że się skończymy? Blisko nam do szczytu, jeżeli już go nie było, a z niego można tylko spaść. Człowiek wyrządził wiele okrucieństw na ziemi i wyrządza dalej. To jest zakodowane w człowieczeństwie. Niedoskonałość. Ile przyjdzie człowiekowi cierpieć przez człowieka, nim wszystko się skończy? I ile człowieka będzie w tym winy? Mam tu piosenkę z teledyskiem, dającym do myślenia, polecam.
http://www.youtube.com/watch?v=aDaOgu2CQtI
Do the evolution, baby