Komercja, zaprzedanie się sławie i przede wszystkim - pieniądzom. Pieniądz kręci wszystkim, wszędzie jest potrzebny i nigdy go za mało. Oczywiście, że nie kupi przyjaźni, przygody, nastroju, ale jego brak z pewnością coś spsuje.
Mamy za złe dawnym idolom, że się sprzedali. Fakt, to jest upadek dla artysty, bo fani zwątpią w niego z powodu pieniądza. Ale bądź co bądź, nie każdy artysta zarabia wiele będąc sobą, niektórzy muszą się sprzedać, by wyżywić rodzinę, kosztem fanów, którzy nie zawsze wiedzą co i jak. Oczywiście nie wiem, ile artystów 'sprzedanych' tak miało, pewnie większość po prostu zrobiła to z powodów błachych. Czy to też źle, że człowiek potrafi fanów wydymać dla drogich imprez w swojej villi i najlepszych prostytutek w domowym jacuzzi? Szacunek dla drugiego człowieka powinien przed tym powstrzymywać.
Ale czy można się w ogóle nie sprzedawać? Im dalej w świat, tym trudniej. Ludzie, nawet sławni, zwyczajnie potrzebują źródła dochodu. Co innego mogą zrobić, jak się nie sprzedać? Tylko tu trzeba mieć talent: Są ludzie, którzy się potrafią sprzedawać, i tu, uwaga, nie tracić fanów, a nawet zyskiwać. To pokręcone działanie jest do opanowania, można przy szczęściu i zdolności zarobić, utrzymać szacunek fanów i tworzyć sztukę. Żonglowanie tymi trzema aspektami naraz jest cholernie trudne.
Nie każdy artysta może zostać artystą w wielkim świecie. Takowy musi wiedzieć, gdzie leży granica komercji. A nie każdy to wie.