Czesc.
Siedze i jestem w innej bajce. A zaraz wyjezdzam, nie jestem jeszcze spakowana ani nic
Swietnie. W koncu wrocil ten stan, gdy nic sie nie liczy, trzeba zachowac spokoj duszy
moj ulubiony stan. Kurde. Musze zrobic zapas ziolek i witamin. Czesciej odplywac do mojego innego swiata.
Czasami wiedza o innych kulturach jest bardzo pomocna, o tak.
Mialam skonczyc z imprezami i z piciem, ale po prostu im bardziej sie staram tym bardziej mi nie wychodzi.
Tak samo z miloscia. Moze lepiej przestac sie starac, miec wszystko gdzies?
Moze wtedy zauwaza jak bardzo mnie potrzebuja?
Oh te glupie zludzenia.
Jutro sie zwaze, ostatnio bylo 56. Teraz czuje, ze bedzie mniej choc troszke... prosze?