Ciężkie poranne wstawanie, prawie przespany rosyjski, dwie zanudzające matmy i stresik na lekcjach z kochanym wychowawcą rozkołysał moją wyobraźnię do momentu że aż wszystko stało się radosne, bo ominęło mnie całe zło szkoły i mogłam się cieszyć tymi dobrymi rzeczami, jak głupotami na lekcjach ( ;
Jest wspaniale i oby jak najdłużej!
I wciąż w głowie przewija mi sie obraz sobotniego dnia i nocy. Słowa: "bierz co chcesz" , "Jakie my ejsteśmy popierniczone" !
A gdyby tak jutro znów to powtórzyć? (;