''SAMOCHODY wjeżdżają mi do głowy i nie dają spać.
SAMOLOTY przelatują nad mym domem, powodują drżenie szkła.
Zamieszanie, niebezpiecznie bezpieczne,
zamieszanie, w moim domu, moim mieście.
Zamieszanie, niebezpiecznie bezpieczne,
zamieszanie... w powietrzu!
TELEWIZORY przenikają oczodoły, zasłaniają cały świat.
TELEFONY, jak kościelne dzwony, dzwonią w moich snach.
Zamieszanie, niebezpiecznie bezpieczne,
zamieszanie, w moim domu, moim mieście.
Zamieszanie, niebezpiecznie bezpieczne,
zamieszanie... w powietrzu! (...)''
Niedlugo rekolekcje, co znaczy, że niedługo 5 dni wolnego (prawie, nie licząc drobiazgów). Pięc dni spania, obijania się, żarcia chipsów, łażenia bez celu (albo i z celem, kto wie?) gdzieś tam, ku nieznanemu przeznaczeniu. ('destination, unknown, nown, nown, nown, own, own' - taaka piosenka była kiedyś tam, dawniej niż najdawniej). Pięc pięknych dni luzu i odpoczynku, ołł yeah! <3
Muszę poukładac sobie mój bałagan. Nie jest idealnie, nigdy nie będzie już chyba. Sama nie wiem, co się stało, ale coś mi tu nie gra. Niby tak, a jednak nie. Ale dobra, dymac to. Wszystkiego się nie poukłada. Chciałabym tylko powierzchownie te najważniejsze sprawy. Bo 'zamieszanie niebezpiecznie bezpieczne' i tak dalej. Ciekawe, że są ludzie, którzy zawsze i wszędzie mają porządek (albo prawie zawsze), wszystko zapinają na ostatni guzik. A ja przywykłam do zamieszania, chaosu, tego, że nigdy nic nie wiem. Lubię tak. Tylko czasem trzeba poukładac.
Jutro targi, ha-ha. Zebrac ulotki, chociaż i tak wiem, gdzie idę. I po co. Ha-ha.
Ja wiem, że za tym nie kryje się absolutnie nic. Ale czasem lubię ... posłuchac. ^^, Tak po prostu.
Potrzebuję przełomu. Czuję, że nadejdzie.
Ale nie wiem, kiedy.