Dziś był Włodek.
Śmiesznie się czuję troche, znaczy podoba mi się dzisiejszy dzień,
tylko troche mi szkoda, że się już kończy.
Czasami mam sobie takie dni, że dzieje się coś takiego, że potem do końca dnia się tak produktywnie myśli
(yy nie wiem czy to ma sens co napisalam)
I w sumie przez cały dzień najchętnij bym się do nikogo nie odzywała, bo tak fajnie jest w tej głowie
No, a dziś było spotkanie z Włodkiem Markowiczem.
Byłam przygotowana, że no cudownie, bo to ON, ale że może po tylu miesiącach on już jest inny no rozumiecie.
Ale było tak idealnie, że nawet te marne pytania które zadawali ci ludzie.. no
Fajnie było usiąść na podłodze i patrzyć na osobę z którą marzysz się zaprzyjaźnić
Nie wiedziałabym tego, gdyby tego nie było
Super super super.
A no a potem robiliśmy jakieś fenomelane plany i kalendarze w biurze
I mamy miliony rozpiseczek mniejszych i większych,
planów planików, no może nie jest ich milion, ale to tylko dlatego, że dzień się kończył.
No wszystko byloby super, gdyby nie to, że nasze D750 stwierdziło że chce umrzeć.
Też tak macie, że pamiętacie czasami najbardziej te dni w których mieliście po prostu dobrze w głowie?
No ja tak mam, i ten dzień taki jest i jak bede sobie wspominać,
to powiem że to był ten dzień w którym miałam tak fajnie w głowie o ja ale to był super dzień.
Pewnie tak będzie. Kiedyś nawet zapisywałam takie rzeczy w kalendarzu.
Brziało to np "cukierki na geografię"
Rozpisałam się, łał.
Nie czytam tego, bo zawsze jak zaczynam myśleć o tym jak to może być odebrane,
to wydaje mi się, że to jest jak stare wpisy photoblogowe Karo z gimbazy.
(chociaż moje były gorsze)