13 październik 2013 rok
so day when you've lost yourself completely..
http://www.youtube.com/watch?v=XleOkGsYgO8
MIMI
Mimi była szczęśliwa, że trumna jest zamknięta. Nie chciała znowu oglądać tego zastygłego krzyku, nie w tym życiu. Tak czy inaczej musiała zajść jakaś pomyłka. Była pewna, że Strażnicy znajdą doskonale logiczne wyjaśnienie całego wydarzenia, jakieś zakłócenie w cyklu, które mogło spowodować utratę całej krwi. Aggie nie mogła umrzeć. Jak powiedział jej ojciec, trumna prawdopodobnie była pusta.
(..)
- A co by się stało, gdybyśmy cię posłuchali i zasiali panikę? Gdzie wtedy byśmy byli? - zapytał zimno. - Wolałabyś, żebyśmy kryli się w jaskiniach?
- Wolałabym zapewnić przetrwanie naszego rodzaju. Tymczasem znowu staliśmy się bezbronni - głos Cordelii drżał z gniewu. - Pozwoliliśmy, żeby tamci powrócili, zaczęli polowanie. Gdybym miała jeszcze władzę, gdyby Zgromadzenie wysłuchało mnie, Teddy'ego..
- Ale nie wysłuchało, wybrało mnie, żebym je prowadził i to właśnie czynię - przerwał jej gładko Charles. - Nie czas, żeby przywoływać stare krzywdy i rozdrapywać rany. - Wzruszył ramionami. - Poznałaś już... Nie, nie miałaś okazji... Mimi, Jack, pozwólcie na chwilę.
- Ach, bliźniaki - Coredelia uśmiechnęła się zagadkowo. - Znowu razem.
Mimi nie podobał się sposób, w jaki to stare pudło przewiercał ją wzrokiem, jakby umiało czytać w jej myślach.
- To jest Cordelia Van Alen - oznajmił sucjo Charles.
- Cordelio, przedstawiam ci moje bliźnięta, Benjamina i Madeleine.
- Bardzo miło mi panią poznać - skłonił się grzecznie Jack Force.
- Mnie również - mruknęła Mimi.
(..)
Mimi zauważyła, że Jack podszedł do Schuyler i wdał się z nią w długą, szeptaną rozmowę. Nie podobało jej się to w najmniejszym stopniu. Nie miała pojęcia, za kogo ta cała Schuyler się uważa i nie obchodziło jej, czy mimo wszystko nie jest przypadkiem przyszłą członkinią Komitetu. Nie podobał jej się, jak Jack patrzył na Schuyler. Jedyną osobą, na którą do tej pory patrzył w taki sposób, była Mimi.
I chciał, żeby tak zostało.