Stoje, kurwa ledwo stoję...
Czuję że jestem nad pierdoloną odtchłaniom, w którą chcę skoczyć
i się nigdy nie obudzić, zaśnąć na zawsze...
Coś mnie w nią wciągą i chce żebym już nigdy nie próbował z niej wyjść...
Jakieś głosy z tej odchłani wołają mnie...
Już kurwa tego nie wytrzymuję...
Pierdolone głosy przemawiają....
Mówią, że jeśli skoczę już zawsze będzie dobrze.
Już nigdy nie będe musiał się martwić...
Nic i nikt mnie z niej nie wyciągnie już zawsze.
Nie raz chcę, żeby tak było....
I juz staję się to bardzo pewne, że tak będzie...
Od pewnego czasu nie radze sobie z życiem...
Jest fatalnie nie będę nikogo oszukiwał....
Jest kurwa źle....
A ja stoję jak samotne małe dziecko, które płacze i nie wiem co dalej.
Co zrobić, żeby poczuć się lepiej, żeby naprawdę się uśmiechnąć...
W duszy wyglądam jak dziecko, które nie ma nic i tylko płacze wewnętrznie...
Po co ja tu żyję...?
Po to żeby cierpieć...
Po to żeby płakać za kimś kto odejdzie....
Ja już wiem, że w życiu mym tak będzie....
Powiedz Panie po co to zrobiłeś???
Że takim życiem mnie obdażyłeś....
Po prostu jest fatalne do niczego....
Ciągle tylko płaczę... myślę jak się za...
Myślisz, że mnie to bawi??
Że w mym życiu nie ma rozwagi??????????????????????????
Jestem jak upadły anioł, który chyba nigdy się nie odrodzi....