"something inner"

W seksie bez zobowiązań nie ma niczego złego - wszystko jest dla ludzi, jak to się mówi. Przecież obie strony są dorosłe i jeśli tylko chcą mogą sobie pozwolić na coś miłego, odrobinę przyjemności. To fajne. Można przebierać w mężczyznach, jak w ubraniach na wieszakach w sklepie. Ten nie, bo za niski, tamten też nie, bo za mały kaloryfer, o, ten... Nie, też nie. Słyszałam, że w tym sezonie modni są ci z zarostem i aspiracjami. Tak, trzeba poszukać właśnie takiego! No i co najważniejsze musi być chojnie wyposażony i umiejętny - od tego zależy poziom dobrej zabawy. Tak. I myślę, że działa to w obie strony. Robimy z siebie towary, pozwalamy się oceniać i wystawiać na licytację. I na tym w skrócie polega ta cała farsa z relacjami damsko-męskimi. Oceniamy i jesteśmy oceniani. Kiedyś ktoś powiedział mi, że człowiekowi wystarczy dwadzieścia minut rozmowy, by wiedzieć czy chce z kimś kontynuować znajomość i doba na wyrobienie sobie opinii o drugiej stronie. Cóż, w przypadku mężczyzn wystarczy jedno słowo, bo wątpię, żeby którakolwiek umówiła się z facetem, który zamiast "włączam" mówi "włanczam" i nie posiada podstawowej znajomości ortografii. Panu z kaloryferem, brodą i słownikiem ortograficznym za gumkę i kilka tabletek przeciw rozmnażaniu: Po raz pierwszy! Po raz drugi! Sprzedane!

Ok.
Jest dobra zabawa. Obie strony są zadowolone. Mogą to powtórzyć, jeśli było satysfakcjonująco, albo i nie. A to, co dzieje się z nim potem, to już nie nasz problem. Nie trzeba o nim myśleć, rozmawiać z nim, martwić się...
Tylko, co jeśli nie o to w tym wszystkim chodzi?
Jak nie być towarem i nie dać się zlicytować własnym potrzebą?
Bo każda kobieta potrzebuje męskiego dotyku. Chce czuć się piękna i seksowna, chce być adorowana. Stroimy się dla siebie, bo uwielbiamy przyciągać spojrzenia. Ot, zwykła, babska próżność. 
Ile osób trzeba poznać, by spotkać kogoś, kto nie będzie próbował uprzedmiotowić człowieka, kto dostrzeże coś więcej, niż tylko trzy otwory użytkowe, cycki i tyłek? Kogoś, komu będzie robiło różnicę czy spędza czas z tobą, czy z tanią dziwką...
W seksie bez zobowiązań nie ma nic złego. To jeden z wyborów, którego dokonujemy. Trzeba tylko pamiętać, że jeśli "umawiasz się" na coś bez zobowiązań, to kochanek nie zacznie nagle kupować kwiatów, zapraszać na kolacje, czy przedstawiać cię znajomym. Nie zakocha się, nigdy nie będzie chciał "więcej". Nie ważne czy to była jednorazowa przygoda, czy też powtarzacie tą historię po raz dwudziesty. "Bez zobowiązań" oznacza tyle, że prawdopodobnie ma cię gdzieś i poświęca na myślenie o tobie mniej czasu, niż ty o nim, jako kobieta.
No, chyba, że właśnie wali sobie konia w łazience...