Motyw Vanitas dookoła
Dlaczego jest tak że chcemy usłyszeć przykre słowa a mimo to nas jakoś dotykają?
Czy sam fakt istnienia ich w naszej podświadomości nie wystarcza do tego abyśmy nie czuli się nimi zaskoczeni?
Bo na ten przykład jeśli idę z rodzicami do sklepu i sam wybieram sobie prezent na urodzin to nie czuję się zaskoczony tym co dostaję w dniu urodzin.
Tak teraz, zdaję sobię sprawę z tego co kto może myśleć ale i tak nie jest fajnie to usłyszeć, tak jak bym okazał się zaskoczony taką postawą...
A jednocześnie gdy słyszymy coś o sobie mamy ochotę odpowiedzieć w ten sam sposób.
Pewien "SER" napisał w jednej ze swych niepoważnych książek :
"Po prostu znalazł się pod własnym wpływem.
Tego ludzie zwykle nie rozumieją. Pojedyncze osobniki nie są w naturalny sposób etatowymi członkami ludzkiej rasy - najwyżej biologicznie. Muszą być popychani dookoła przez brownowskie ruchy społeczeństwa, będącego mechanizmem, dzięki któremu istoty ludzkie cały czas przypominają sobie nawzajem, że są... no... istotami ludzkimi."
o coś mi się wydaje że ostatnio wypadam z pozycji etatowego członka, mam wrażenie że czego się dotknę to psuję, może to jakaś chora ambicja czy coś, nie wiem na każdym kroku, przy każdym słowie czy geście staram się wyrządzić jak najwięcej krzywdy sobie i innym? Zazwyczaj ważnych rzeczy nie wypominam nikomu, raczej prześmiewczo drobnostki, sobie jednak lubię wypominać i udręczać. Chyba mam coś z Orlika.
Chyba założę sobie myślnik.
Chyba nie mam humoru
Chyba mam ochotę iść spać
"Bob, czemu twarz mi cieknie?"
:(
Ps. przepraszam wszystkich poszkodowanych