Już tak późno, powinnam zjeść posiłek, ugotować zupę z zamrożonej dyni, ponieważ nigdy na to nie mam czasu, a wczoraj na zakupach zapomniałam, co właściwie powinnam kupić.
Tak więc nie jestem przygotowana, panikuję, białko w mojej diecie jest ubogie i już na serio, serio nie będę jeść ZAKAZANYCH słodyczy, od teraz.
Sylwestra spędziłam z pełnym brzuchem w obcisłej sukience. Jest bardzo krótka i dopasowana, jakoś się tym nie martwiłam, zacznę dopiero, gdy przytyję tak, że będę musiała ją oddać.
Mam wrażenie, że Koleżanki teraz wspominają jaki mam wielki brzuch i ile jadłam i to, że jestem obrzydliwa.
O dwunastej wszystkie Dziewczyny stały ze słuchawką przy uchu, a ja, jedyna posiadaczka chłopaka w tym mieszkaniu, stałam i się uśmiechałam. I też chwilę coś słyszałam po drugiej stronie, ale to było takie tyt-tyt-tyt, sugerujące rozmowę w tym samym czasie.
Samotność wśród ludzi boli bardziej niż ta, w której byłam sama ze sobą.
Nawet nie chciały wyjść pod blok na fajerwerki. Ciągle słyszałam: ''jesteśmy już stare''. Ale my nawet nie mamy 20 lat i bagażu doświadczeń.
Czuję się ohydnie.
Właśnie ładuję tryliony zdjęć, myślę, bardzo dużo myślę, co by tu zmienić.
W niedzielę jadę po kalendarz wymarzony, w którym zapiszę wszystko, co mam zrobić oraz czego nie robić. Będę też odliczać dni bez nabiału i chleba, bez tych dwóch czuję się o niebo lepiej.
Czy mogłabym płakać rzadziej w 2016 roku?
Miałam dać mamie kota persa, ale jednak Koleżanka go oddała komuś innemu. Mama tak się ucieszyła, a ja ją zawiodłam i zawodzę. Jestem najgorszą córką, ciągle się unoszę, nie potrafię z nią normalnie rozmawiać. Jej brak pytań mnie smuci, pytania drażnią, mruczę coś pod nosem, albo mówię za głośno. Jakby nie było nas, nie było Mamy i Córki.
Jeszcze ta sytuacja z Nim,ał.
Boję się o coś jeszcze, tak bardzo się boję, bardzo, bardzo, bardzo....