Mam już tego dosyć... czuję się jakbym nie miała rodziny.
Z Mamą rozmawiam sporadycznie, najczęściej jak ojciec jest w toalecie lub jak go nie ma w ogóle, co jest bardzo rzadkie.
Nie widzę jej często, choć niemal cały czas gdy jestem w domu - siedzi za ścianą.
Czasami boję się, że zauważę jakieś nowe zmarszczki na jej twarzy, dłuższe włosy, a przecież tego się nie widzi u osób, których ma się codziennie obok.
Nie wiem czy jest sens poruszać kwestię ojca. Po prostu... nie rozmawiamy. Wcale. Może delikatnie Was kłamię, ponieważ ojciec czasami mnie o coś poprosi kiedy Mama jest w pracy.
I mam tego dość, wiecie?
Głupio spacerować z ogromną gulą w gardle. Chociaż wiatr o dziwo był ciepły. W grudniu.
O, grudzień. Urodziny siostry. Zaraz Mikołajki. W sobotę mam imprezę rodzinną, ale myślę jak nie iść na to niewiemco.
Mama mnie dzisiaj tak rozczarowała, że tylko dosypała sobie kolejną rzecz do worka rozczarowań (co to za przenośnie).
W takich chwilach sięgnęłabym po jakiś alkohol, właściwie to codziennie mam ochotę na tyle piw, żeby chociaż się uśmiechnąć.
Zazwyczaj jak z kimś wychodzę, to chętnie zabrałabym tą osobę na jakiś trunek.
(Super, wydałam około 180 zł na sam alkohol, picie i jedzenie w biegu, to jak ja dam radę na studiach? A teraz obliczyłam, że z pierdołami wydałam pół obecnej pensji, na którą pracowałam dość długo.)
I jakoś tak chyba już mam. Nie potrafię ubrać nic w słowa.
Nie czuję żadnej miłości od rodziny i dlatego pragnę jej tak wiele od Niego. Ciągle mam apetyt na coś więcej i próbuję załatać dziurę, którą powinny zapełnić rodzinne więzy.
Nie kocham siebie ja, nie czuję nic od strony Matki, ojca, rodzeństwa, z dalszą rodziną nawet nie utrzymuję kontaktu, co gorsze - większości nie znam imion.
Nie wiedziałam, że kiedyś miałam psa, że ojciec miał swój osobny pokoik, że Mama wczoraj miała badanie, że pies inny ma cieczkę, że Mama też idzie na imprezę mikołajkową, boże, boję się, że zaraz zjem te słodycze, bo tak mi smutno.
I dlatego jestem nieszczęśliwa. Wyobrażam sobie zbyt wiele: rumieńce, gorączkę, uściski, randki, kwiatki, śmiechy, kino, kolacje, gotowanie, wszystko o sobie wiedzenie, a dostaję kieliszek wina i drapiącą kanapę, muzyka jest przednia i On również, boże, na co ja narzekam?
Ugotowałam zupę z dyni - z dyni i cebuli i pysznej przyprawy, bardzo mnie rozgrzewa.
Opowiadam o sobie całkiem dobrze, że gotuję, przeczytałam dzisiaj trochę książki, lubię spacery, nie mogę się doczekać studiów, Sylwestra, chciałabym coś zmienić i
chciałabym tak samo bardzo zniknąć, albo paradoksalnie zabłysnąć tak, żeby wszystkim oczy wyszły z orbit.
Chciałabym po prostu korzystać też. Raz się jest teraz w tym momencie.
Inni zdjęcia: ... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24