Żrę jak opętana, jem wszystko, czego nie mogę, a potem mam wysypkę i nadprogramowe kilogramy.
Nie oszczędzam pieniędzy. Za to wszystko, co wydałam na jedzenie i alkohol mogłabym kupić sobie coś naprawdę fajnego i porządnego.
Uffff...
I tylko o tym myślę.
Zawsze moje plany finansowe i jedzeniowe łączą się z burzą w głowie.
Ale...
Weekend był w porządku, niby. Sporo przytulania się z Nim, a przecież to takie ważne.
Jarmark, grzane wino.
Uśmiechy...
Odwiedziłam siostrę.
Zmarnowałam również kupę czasu, a teraz trawię dwie czekoladki.
I dwa batony.
Nie chcę iść na rodzinną imprezę.
Naprawdę biorę się w garść!
I znowu:
Jutro posprzątam i poukładam sobie na półkach oraz w głowie.
Pojutrze pójdę na zakupy i zrobię sobie zapas wody.
Codziennie wieczorem będę robić planowanie na następny dzień.
TAK
Przeczytałam tyko 20 książek w tym roku... naprawdę?
To tylko potwierdzenie jakim leniem jestem.
Gdzieś się zagubiłam ostatnio.