No właśnie. Przypomniał mi się piękny cytat: "Wer sichere Schritte tun will, muß sie langsam tun.", który tak bardzo zmusza mnie do refleksji. Mogę powiedzieć, że w dużej ilości dotyczy mnie, ale i większości z Was też. Gdyby tu tak dumać nad tym i nad swoimi celami, postanowieniami i tym wszystkim co otacza mnie każdego dnia, można byłoby pisać i pisać, a chyba tu o to nie chodzi, tylko o to, żeby jak w najkrótrzej wypowiedzi wszystko zamieścić - choć fakt, że liczą się dłuższe. Zobaczymy co mi wyjdzie w trakcie tego cudownego pisania i zatapiania się w własnych myślach, nad którymi tak skrycie nie nadążam, ale to swoją drogą, a inną zacząć czas logicznie pisać, tylko czy ja kiedykolwiek to potrafiłam? - to jest właśnie to pytanie, które często mnie nutruje i doprowadza do szału, nad którym nie potrafię zapanować, bo wciąż mi czegoś w czymś brakuję, a doskonaląc to wychodzi jedna wielka bzdura i głupota, którą po chwili kasuje...
Wracając do tematu który zaczęłam a nie skończyłąm, bo zaczęłąm pisać coś co nie miało nic współnego z tematem dzisiejszej notki. Zacznę może od tego, że większość młodych ludzi gubi się w tym do czego dąży, bo chce to osiągnąć strasznie szybko i bezboleśnie, ale tak się nie da, bo za każdy popełniony błąd płąci się cierpieniem i każdy z nas zdaje sobie z tego sprawę, lecz czy do każdego to dociera, to nie mam zielonego pojęcia. Zapewne większość osób chciałoby cofnąć się w czasie i czuć sie jak dziecko, którego nic nie obchodziło, nie miało problemów i się z wszystkiego cieszyło, ale życie takie nie jest bo czas biegnie do przodu, a niestety cofnąć go się nie da, bo było zbyt za proste i łatwe, a może właśnie chodzi o to aby cierpieć, a może mamy znależć jakimś cudem, promyk nadziei, by stawić oko swoim problemom i iść dalej, a nie zatapiać się w tym co było kiedyś, jak myślicie?
Sama w swoim życiu żałuję pełno podjętych decyzji, które dla mnie były odpowiednie, a tak na prawdę obróciły się przeciwko mnie. Nic na to nie poradzę, bo życie wciągle zaskakuje i stwarza mnóstwo problemów i sprawia dużo wyzwań, ale już tak jest w naszym nudnym życiu. Postanowiłam podjąć nowe decyzje - zrobiłam to, ale znów dostałam po dupie, ale nie przejmuje się, bo z czasem wszystko się ułoży. Nauczyłam się, że kiedyś coś się zaczyna, by mogło się skończy, a coś innego nowego się zaczęło i tak w kółko, w którym się kręcimy. Czuję się jakbym wisiała, albo leżała na jakimś kole Fortuny, które się kręci i jednego dnia wszystko jest dobrze, a drugiego wszystko się sypie przez dłuższy czas i tak wciągle. Jedną rzeczą, którą zauważyłam jest to, że nie potrafię się cieszyć tym co mam, a smucę się tym co tracę, ale wiecie co? - zmienię to wszystko, już przemyślałam to co miałam. Muszę tylko teraz iść małmi krokami po woli, bo jak za szybko postanowie coś to runie wszystko znowu, a tego nie chcę. Nie chcę się zbierać po raz kolejny, nie chce znów trzymać w sobie tych myśli i odkładać wszystko na później, to bezsensu, ale nie potrafię nad tym jeszcze zapanować, ale nauczę się. Spokojnie, półki ja jestem spokojna, półki wybucham furią, to jeszcze wszystko jest dobrze. Lubię gdy w moim życiu jest chaos, nad którym nie potrafię panować. Lubię to kiedy nadchodzi czas reflekcji i depresji w moim życiu, lubię rozmyślać, uwielbiam ten stan dążenia do czegoś, czego nie potrafię osiągnąć. Uwielbiam to, że śmieje się sama ze swoich błędów, z których wynoszę wnioski i nie popełniam ich po raz kolejny, uwielbiam to uczucie, gdy po wszystkim czuje się wolna jak ptak. Uwielbiam dzisiejszy stan, dzisiejszy mój umysł i wewnętrzny spokój oraz wolność, która mnie powoli zaczyna przesiąkać...