Niektórzy ludzie mnie śmieszą na prawdę. Nie idzie nawet wymienić swoich poglądów hahaha. To jest straszne, to jest nie sprawiedliwe i jak tu wierzyć w coś czego nie ma? Nie no nie wiem czy się śmiać z ludzi czy z samej siebie albo czy płakać i się zacząć użalać nad samą sobą. Nie wiedziałam, że jestem egoistką, hipokrytką, satanistką, pesymistką, optymistką i nie wiadomo kim jestem. Najlepiej bym napisała, że jestem Bogiem w swoim własnym wyrafinowanym świecie do którego nie ma nikt wstępu, ale niektórzy tu będą się sprzeciwiać co mam gdzieś, na prawdę darujcie sobie niektóre słowa i wypowiedzi,. Nie wiedziałam, że nawet dając mnóstwo argumentu i jeszcze cytowałam co encyklopedia pisze na dany temat, to osoba się obraziła, bo ją uraziła, bo była chrześcijaninem? Nie rozumne tego, przecież każdy ma prawo powiedzieć to co wie, na tym polega chyba rozmowa, czy się mylę? Już wiem, że z wszystkimi nie da się rozmawiać, jedni są wrażliwi a inni nie... Po co wierzyć? W co wierzyć? Opłaca się czy nie? Nie znam na to odpowiedzi, ja stwierdziłam, że w nic nie wierzę, że nie ma takiego czegoś jak "wiara", ale każdy ma inne uczucia i poglądy i powinien się z tym pogodzić, a nie od razu obrażać o nic... Tak taka jest prawda. Każdy ma swoją racje, gdy mu tak się wydaje, ale nigdy nie mają oby dwie strony tej racy, w tym przypadku ja miałam dziś, ale gdy ma mam racje, każdy mi mówi że jej nie mam, że się mylę, że źle myślę, a właśnie to oni się mylą, właśnie tak - chcą się popisać, że coś wiedzą lepiej nie mając o tym zielonego pojęcia:/ Najbardziej wkurza mnie to, że pełno osób myśli, że wie wszystko o mnie lepiej niż ja sama o sobie, ale skąd możesz mnie znać? Nikt nie wie jaka jestem - Ci ludzie stąd, inni z Internetu czy z życia realnego, nikt nie wie o mnie nic - wydaje się to Wam tylko, bo ja sama siebie nie znam, tym samym Wy nie znacie mnie... Pamiętajcie, że każdy może być inny przez Internet bo nie da się rozpoznać czy mówi prawdę czy nie, a inny w życiu realnym, więc nie ustalajcie czegoś czego nie wiecie o mnie... Nie chce żeby ktoś myślał, że jestem miła, sympatyczna, przyjacielska i bóg wie jaka, bo wiem jaka jestem i nie mam zamiaru się wykłócać z Wami i każdemu z osobna tłumaczyć coś co tu już napisałam, nie będę już dyskutować na głupie tematy i odpisywać na głupie pytania, przykro mi - tak jestem ta zła, jestem egoistką, bo myślę tylko o sobie, ach trudno! No właśnie czas zacząć żyć i zastanawiam się czy nie usunąć tego bloga, tak jak poprzednich, czy nie zerwać z połowę ludźmi stąd kontaktu, którzy już sami to zrobili i "przerwali" go i nawet ciężko im cokolwiek napisać, nie będę się odzywać pierwsza, to nie ja tylko powinnam PAMIĘTAĆ ale WY też! Za bardzo mnie wszystko rani, za bardzo ranią mnie ludzie stąd z którymi się zżyła i potrafili "kopnąć mnie w dupie", a wydawali się inni... Tak wiem przejechałam się już 3 razy na znajomych, i kolejny raz to zrobiłam na kolejnych, więc koniec! Dla mnie nie jest to wytłumaczenie, że nie ma się czasu, skoro siedzi się na necie, to chwila by napisać coś nie zbawi go, no właśnie... ale widać że to za dużo, a potem oczekuje nie wiadomo skąd i co, aby coś zrobić, żeby... no właśnie, żeby tylko to... a w rzeczywistości wydaje mi się, że nie zależy mu wcale, i do chodzę do wniosku: WSZYSCY LUDZIE SĄ TACY SAMI!