Już po studniówce. To była jedna z tych słynnych nocy, do zapamiętania na całe życie.
Oceniam ją jako wspomnienie warte zachowania, zdjęcie do albumu, szkaradna podwiązka w małym pudełeczku gdzieś wśród skarpetek.
Ale samo wydarzenie to troche przerost formy nad treścią. Połowa dziewczyn w kreacjach jak na imieniny do cioci, część jak klony z jakiegoś upiornego horroru z lat 80 a sporo jakby wybierały się na cygańskie wesele.
Każdy udaje że nie przeszkadza mu tłum obcych ludzi wokół i wcale nie boli go gdy ktoś znów wbije mu szpilkę w stopę na zatłoczonym parkiecie, w rytm muzyki której nikt tak naprawdę nie lubi. Każdy chce wyglądać naturalnie na zdjęciach, jak tylko naturalnie da sie wyglądać po 10 godzinnym przygotowaniu i pokazując ćwiczony uśmiech na modelke reklamującą nakładki wybielające na zęby. Dzieczyny udawały że podwiązki są urocze, szpilki wygodne jak kapcie a upięcia wcale nie kosztują bólu wbitych w głowę wsuwek.
Nuczyciele byli rozbawieni i zażenowani nami chyba nawet bardziej niż my nimi, nie żeby jakakolwiek ze stron cieszyła się na obecność drugiej.
Ale mimo tego był to nasz własny 'prom' BAL przez duże B jedyny taki, ponadczasowy. nasza noc zapomnienia, dorastania, w której mieliśmy się wybawić by teraz brać się ostro do pracy.
I mimo tego wszystkiego, trochę bajkowo było. Tak jak u naszych rodziców czy innych pokoleń studniówkowych. Każdy wyglądał zadzwiająco w którąś stronę, każdy przez chwilę popadł w zamyślenie i mimo wszystko butelki brzęczały pod stołem a w wysmarowanych kremem rękach pojawiały się szklanki spod stołu. Uśmiechaliśmy się do siebie dwuznacznie i nawet zapominaliśy na krótką chwilę że trzeba się dobrze bawić, to się poprostu działo.
I mogliśmy spojrzeć na siebie jak zawsze, z przymróżeniem oka i iskrą sympatii, wygłupialiśmy się i szaleliśmy i niczego nie żałujemy! Bo czego można żałować w naszą noc, pożegnalną przed maturalną gorączką.
I były tam dla mnie ważne osoby z mojej młodości, prawie całej. Spędziłam czas z przyjaciółmi, zaśmiewałam się, szeptałam i promieniowałam uśmiechem, bo tak bardzo ich kocham i jestem im wdzięczna. Za ratowanie najbardziej ponurych dni i Zrozumienia nawet podniesionej brwi czy przymróżonej powieki. Za brak słów gdy były zbędne, ugryzione języki i ciepłe myśli, otulające jak sweterki.
Żałuję że go wzięłam i nie żałuję że go wzięłam. Krystian jest osobą którą znam od zawsze i mam nadzieję na zawsze. I dobrze że to on jest osobą którą miałam gdy nie było jeszcze tej właściwej, a może nawet nigdy ma jej nie być.
Każdy z nas był zajęty sobą ale mieliśmy okazję przyjżeć się sobie i poczuć tą delikatną więź któa nas łączy, dostrzec tę niewidzialną nitkę.
Wybrano dla nas ten sam rok urodzenia i to zdeterminowało jakoś naszą przyszłość, raze jesteśmy bohaterami i postaciami tragicznymi, zjawiska dorastania dopadają nas razem, czy tego chcemy czy nie.
I nie ważne czy tańczyliśmy do Tuesday czy śmialiśmy się z rosyjskiej księżniczki, czy też wznosiliśmy toast 'oficjalny' i ten mniej, sokiem pomarańczowym i szklankami znikąd. Na śliskich płytkach, w czerwonych szminach czy niewygodnych garniturach, w blasku fleszu to byliśmy my, nasza kolej. Nasz moment.
Ta noc było dość niesamowita, była, choć nie chcę używać tego słowa, małym przedwczesnym pożegnaniem. Parodia ulubionych (i mniej) nauczycieli i kilka słów. I ja na środku, po raz jeden z ostatnich jak nie ostatni. Mogłam mówić w naszym imieniu, całego tragicznego rocznika. I to było niesamowite, że mogłam choć trochę być z wami wszystkimi połączona i czuć to samo co Wy wszyscy.
...bo nic dwa razy się nie zdarza, a więc i ta noc już się nie powtórzy. Życzę wam by na długie lata pozostała w naszej pamięci.
Inni zdjęcia: :) nacka89cwaTrznadel slaw300Stalowy zegarek granatowa tarcza otien28/05/2025 sabiiprocederzaopiekuj sie mną mocno tak... sabiiprocederPoznań kataviiGKS Katowice vs Lech Poznań mr0w4Natury nie zmienisz samysliciel35MOJE NOWE GWIAZDKOWE KOLCZYKI xavekittyxZ synem nacka89cwa