photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 18 LISTOPADA 2016

To jest dla mnie takie nierozumiałe. No bo jak to jest że ktoś tyle dla nas znaczy, zależy nam na nim bardziej niż na sobie, poświęcamy tej osobie godziny myśli, dni spotkań, tysiące napisanych słów, kilka wylanych łez i setki uśmiechów. 

Aż nagle to pęka jak  tęczowa bańka mydlana po zderzeniu z chodnikiem i nie ma dowodów że ona istniała. Gdyby nie mokra plama, która z biegiem czasu też zanika. I mijają miesiące, czy lata a Ty już sam nie wierzysz że to się działo, wszystko wydaje się snem. Zatarły się wspomnienia, tematy rozmów stały się już nieaktualne i nie potrafisz uwierzyć, że kiedyś to było faktem. Że kiedyś byliście sobie bliscy, najbliźsi, teraz to wydaje się irracjonalne, jak sen. 

Masz  wrażenie że to nie istniało, nie w tym życiu i jak to jest, że tak bliskie sobie osoby stają się dla siebie obce, ich sylwetka zaczyna dla nas być przezroczysta jak powietrze. 

Nie mamy już wobec tej osoby żadnych uczyć, czyjemy się ich wyzbyci, poznajemy nową płaszczyznę obojętności. Choć czasem czuć gorzki posmak po tej osobie, gdzieś w kącie świadomości. 

Nie da się całkowiecie kogoś wymazać. Zawsze zostaną choćby odciski stóp gdzieś istocie szarej naszego mózgu. 

I zawsze zostanie chociaż kilka połączeń neuronów kierujących nasze myśli na tę osobę. Nawet jeśli będziemy je omijać szerokim łukiem. Czasem jakiś zabłakany akson nam się nawinie pod nogi. I się potkniemy. 

 

I choć prawie wyblakły wszystkie wspomnienia, i  choć natrafiając zaledwie na ślad po tych kilku osobach wycofuję się w przeciwnym kierunku  to nie mogę sprawić że przetają istnieć, choć udaję że tak jest. 

Choć czasem w to wierzę. 

 

 

https://www.youtube.com/watch?v=1_oA9UmRd4I

 

 

 

 

 

Chyba coś nie tak jest z osobą która nie umie utrzymać nawet neutralnych stosunków z najbiższymi. Że stają się dla siebie obcy a nawet wrodzy. 

Zarejestruj się teraz, aby skomentować wpis użytkownika efthecat.