Dość dawno mnie tu nie było.
Pewnie trochę późno, aby podsumowywać rok 2012. Co by nie powiedzieć, był to rok conajmniej dziwny, trudno ocenić go jednoznacznie w kategorii pozytywny/negatywny. Zdarzyło się wiele przykrych rzeczy, ale jednocześnie dobrych w skutkach. Praktycznie każda sfera mojego życia zmieniła się dla niektórych, dla mnie samej z resztą też, nie do poznania.
Co za parę lat będę pamiętać z roku 2012?
Pewnie maturę, chociaż nie stresowałam się nią szczególnie, zdałam ją względnie dobrze, ale do niczego ten wynik nie jest i pewnie nie będzie mi potrzebny.
Pewnie to, że ojciec się wyprowadził. Właściwie na pewno to, bo jeszcze przez długie miesiące będzie to źródło zamieszania w moim życiu.
A także i przede wszystkim to, że poznałam wspaniałą osobę, która daje mi tyle siły, i mimo, że musi znosić moje zachowania dalej jest ze mną.
... I również nasze wspólne wakacje!
Co na Nowy Rok? Chciałabym sobie życzyć dużo samozaparcia, chciałabym solidnie wziąć się w garść. Jak narazie nie brakuje mi motywacji, mam nadzieję, że wystarczy jej chociaż do końca miesiąca :) Zdążyłam już załatwić kilka swoich małych spraw w ramach obietnicy 'zrobię to po nowym roku'. W przyszłym tygodniu widzę się z panią ławniczką, i jeżeli się uda to w tym samym tygodniu biegnę z wnioskiem wiadomo gdzie. Poza tym czeka mnie pewnie kilka wizyt u dermatologa, odkładanych od dawna. Szukanie stażu/pracy/praktyk/okaże się czego. Pod koniec stycznia zaczyna się milion egzaminów na koniec semestru. Co dalej, nie wiem, ale na pewno z wielkim zniecierpliwieniem będę czekać na czerwiec.
Będzie dobrze!