Uzyskałam wpis na drugi semestr. Oh sweet Jesus, that feels so good. Wreszcie spokój z egzaminami, wreszcie czas na przyjemności.
Projekt zniszczony, zaczynam od nowa. To całe opisywanie schorzeń,problemów motorycznych i ogólnych problemów zdrowotno-anatomicznych psów ras olbrzymich brzmi lepiej niż anatomia terrier'ów.
W ogóle WTF?! Dlaczego zabrałam się za terrier'y? -_- Nie myślałam trzeźwo.
Praktyki dają się we znaki, często płaczę. Wracam załamana, bo widzę na codzień jak bezradny jest człowiek wobec niektórych sytuacji.
Z przyjemniejszych rzeczy, dzisiejszy dzień nie był zły. Przez "zły" zwykłam rozumieć kłótnie z Przemkiem, pretensje do samej siebie,że coś robię źle,a stać mnie na więcej, jakieś nostalgiczne doły itd.
Dziś było nieźle.
Pomijając fakt,że prawie złamałam rękę (co z resztą nadal boli,pieprzony chodnik), czuję się dobrze. Ah,rozlałam dziś Diabolo Pomidoro na dywan, a później jeszcze wylałam na to herbatę (nadal nie wiem w jaki sposób). Zdolniacha. Skurcz palca wskazującego,zapewne.
Nie piłam dziś kawy. Za to nie żałowałam sobie opuncjowej herbatki,której zaparzyłam z 15 torebek. Strasznie mną trzepie, teinka?
Czasem tęsknię za czasami technikum. Było śmiesznie.
Czas zabrać się za pisanie projektu.
Elo.