Za sześć miesięcy będę miała 19 lat. Jakoś ten mój wiek nie może do mnie dotrzeć. Czuję się jak stara baba z umysłem małej dziewczynki. Dzięki mojemu bagażowi przeżyć powinnam wydorośleć. Powinnam być zdyscyplinowana. Więcej wymagać od siebie. Ale tak mi dobrze. Wolę być skrytą małą dziewczynką. Tak jest mi łatwiej. Mam mnóstwo niedokończonych spraw. Uświadomiłam sobie, że cierpię na coś zwanego "słomianym zapałem". Wiele problemów mnie przytłacza. Nocą najbardziej odczuwam samotność. Zasypiam, kiedy robi się jasno. I tak dzień w dzień. Nie funkcjonuje już poprawnie. Ciało powoli odmawia mi posłuszeństwa. Reznik jestem. Z tą różnicą, że nikogo nie zabiłam.
Ale podobno, będzie lepiej, tak mi wszyscy wmawiają. Z niecierpliwość oczekuję tych lepszych dni. Chciałabym wam wierzyć. Wierzyć, że niedługo moje życie w końcu wróci do normy. Czekam na to od 1,5 roku.
Męczy mnie udawanie szczęśliwej.
Jak to dobrze, że nie znacie całej prawdy.