tak, piątkowy chillout, przeobraził sie w sobotnia impreze. :)
miałam nigdzie nie wychodzić a w końcu wylądowałam w
metro z czoko i.. jej mamą. ! było całkiem bardzo zajebiście fajnie.:)
a potem całą niedziele z czoko nic nie robiłyśmy , w sensie że od
godziny 12, bo dopiero wtedy udało nam sie wygrzebac z łóżka. =]
ogólnie to nic mi się nie che i dobija mnie fakt że muszę się wziąśc
wreszcie ogarnac i zacząć uczyć bo z moimi stopniami to mnie nigdzie nie przyjmą. :)
- ej, czemu my wieziemy cudze dzieci.?
- ale te dzieci są twoje. !
- tak, o nie poznałam ich, nie wzięłam okularów. :)