No witam witam.
Nareszcie jestem w domu.
Obawiam sie nieco zaleglosci jesli chodzi o szkole,nie wiem do konca jeszcze jak mam to wszystko ogarnac,ale dam rade, zreszta-jak zwykle ;)
Ostatnie dni ciagle biegna leniwie, ale bolesnie.
Jeszcze troche a przestanie miejmy nadzieje.
Po powrocie za mna pierwszy spacer. Ciezki,ale bardzo przyjemny. Nie mozna ciagle w domu siedziec.
Ciekawe jak wypala dzisiejsze plany,bede miala okazje sprawdzic sie poza domem na dluzszy okres czasu,
ciekawa jestem jak to bedzie wygladac jezeli wyjde ;)
Pelna optymizmu, swieta doslownie za minute,szykowania sporo, zarcia sporo, w koncu bede zreeeec
Trzeba nadrobic troche, bo sporo mi sie schudlo i spodnie odrobine na mnie wisza :D
Tak szybko robi sie ciemno,ze az przykro. Nie wspominajac juz o tych lysych drzewach, ktore ukazuja swiat jako ponury,nieciekawy obszar.
Zrezygnowalam z kawy, ale chyba jednak zaraz pomaszeruje,zeby sobie ja zrobic,bo znowu zaczyna robic sie zimno.
Przekleta pogoda.
Zimno mi prawie caly czas, chociaz na dworze wcale nie ma tak tragicznie i przede wszystkim-nie ma sniegu.
No coz, kolejny raz zima okazuje sie skapa. Nie szkodzi, nic nie poradzimy,ale swieta i tak sie odbeda.
I Kevin tez bedzie leciec w telewizji. Chociaz? NIGDY nie obejrzalam go w swieta. Nie lubie tego filmu. Nie wiem co w nim takiego fajnego i czym ludzie sie podniecaja jak leci co rok.
Chyba raz w zyciu widzialam caly ten film. Niby posmiac sie da,ale do mnie nie trafia. Czemu akurat ten film jest niby nasza "tradycja".
Juz prawie 16, albo w sumie dopiero. Ten czas niby pedzi,ale aktualnie ciagnie mi sie niemilosiernie. Ilez mozna tylko lezec,chodzic,troche porobic,po czym powtorzyc czynnosci.
Nuda.
https://www.youtube.com/watch?v=lka1DWXJBes
Wesolych swiat, zdrowia przede wszystkim i radosci Pyszczki.
Eh, chyba wypadlam z wprawy pisania. No coz, wszystko sie chyba kiedys konczy.
Zegnam ;)