2 część opowiadania
moje opowiada nie . :)
- Michał ! To Ty !? - wykrzyknęłam znieruchomiała
- NIe kurde, Święty Mikołaj! - zażartował
Michał to mój najlepszy przyjaciel. Znaczy najlepszy.. za czasów gimnazjum. 2 lata temu wyjechał do Kanady, bo jego tata znalazł tam pracę. Przez pierwsze 2 miesiące utrzymywaliśmy kontakty, ale potem wszelkie zostały przerwane. Byłam załamana gdy dowiedziałam się o jego wyjeździe. Mówił, że to minimum 5 lat, choć jeśli się tam zaklimatyzują, zostaną na zawsze. Straciłam więc nadzieje, że jeszcze kiedykolwiek się spotkamy. Teraz, widząc go przed drzwiami, z walizkami w rękach, po prostu nie wierzę w swoje szczęście.
- Czemu wróciłeś? Znaczy.. ja nie wiem co gadam, nie odbierz tego źle. Czemu nie jesteś w Kanadzie?
- Mój tata znalazł w Polsce pracę. Jest gorzej płatna, ale nie jest aż tak źle, abyśmy nie mieli z czego wyżyć. Jest tylko jeden problem... - przerwał
- Co jest? - dopytywałam się niecierpliwie.
- No.. Bo my się przeprowadziliśmy jakieś 50 kilometrów od tej miejscowości. A jak widzisz mam ze sobą walizki. Rodzice pojechali do Pragi, spędzić tam koniec wakacji. Ja nie chciałem tam jechać, więc wpadłem na pomysł, że na ten czas zawitam u Ciebie. Mam nadzieje, że nie wyrzucisz mnie na ulicę? - zrobił smutną minę- wiem, że wtedy wyjechałem tak bez uprzedzenia, ale teraz nie mam gdzie się podziać przez jakieś 2 tygodnie.. - skończył.
- Co Ty sobie myślisz, że ja jestem jakieś schronisko dla bezdomnych? Trzeba było wsadzić dupę w samochód i pojechać z rodzicami! Ot tak zostawiłeś mnie, kiedy najbardziej cię potrzebowałam, zostawiłeś mnie, myślałam, że już do końca! Wypierdalaj nie chce Cię znać! Idź sobie mieszkać na tej ulicy albo znajdź jakąś rodzinę, która przygarnie takiego gnoja! - wykrzyczałam ze srogą miną.
Widać Michał się tego nie spodziewał. W jego oczach widziałam smutek i przerażenie. Odwrócił się i zaczął wychodzić, kiedy ja pobiegłam szybciej i zagrodziłam mu drogę.
- Naprawdę uwierzyłeś w to co powiedziałam, wariacie? - Zaśmiałam się i dałam mu całusa w policzek.
Na jego twarzy można było wyczytać ulgę. Złapał mnie za biodra, podniósł do góry i nie chciał puścić. Gdy już postawił mnie na ziemię, zaczął bezlitośnie łaskotać. Wiedział, że to mój najczulszy punkt.
- Okej, okej, wiem że przegięłam, ale to jest za surowa kara! - Zaśmieliśmy się oboje.
- Naprawdę mnie wystraszyłaś! Łobuziara! - Weszliśmy do domu i przeszliśmy do mojego pokoju. Po jakiś pół godzinie zauważyłam, że jest już grubo po 1, a Monika nie przyszła. Zaczęłam się martwić, ale stwierdziłam, że może o mnie zapomnieli. Miałam teraz na głowie Michała i mnóstwo rzeczy do opowiedzenia...