Zaczęło się na pełnym podekscytowania spokaniu o 2 w nocy. Następnie prawie 40 godzinna jazda
autokarem i dotarłyśmy do celu. W dużym skórcie: blondi, Bóg i jego poczucie humoru (i found god, oh my god),
szaleństwo na plaży które nie skończyło się przyjemnie ale było bardzo zabawnie, ratowanie mojej walizki, zimne
prysznice, bekanie, Ania i jej powiedzonka, Filip, Denis, Niemiec, ciągłe niewsypanie,
śmierdzący pokój, yolo, powót i spisywanie rejestracji, wybieranie numeru na policje, młotek i scyzoryk.
<3