to przykre patrzeć na obraz zanikających mężczyzn. a raczej zanikających chłopaków, którzy śmią się tak nazywać nosząc Bejberowatą fryzurę, kolorowe drogie ciuszki i najki, a do tego spodnie których krocze zatrzymuje się na kolanach... albo pro elo ziomki w za dużym dresie i puszczonym z telefonu chłamie bez głębszego przesłania, nic oprócz śpiewania (a raczej recytowania) słów, jaki ten świat jest chujowy, jacy ludzie są chujowi i jak to by się im chciało zajarać glanta, naprawdę ambitne teksty, żenujące teksty. tak, jestem cholernie nietolerancyjna. tak, oceniam ludzi po stereotypach, nie dziwię się jednak, jeśli stereotypy są trafne, bo nie trudno jest rozgryźć charakter i rozumowanie typowego dresa. nie mam ochoty o tym pisać, bo jakbym zaczęła, wygłosiłabym długi wykład na ten temat, a jakoś nie chce mi się o tym gadać. ;x
no i tego, dopiero wróciłam od babci, czuję się normalnie, ale mam ochotę wypić gorące kakao, siąść przed tv i obejrzeć film romantyczny, lub poczytać książkę ze słuchawkami w uszach... nie sądzę jednak, żebym to zrobiła, bo o tej godzinie nic fajnego nie będzie, a książka którą czytam zaczyna mi sie nudzić, jakoś tak. zaraz spadam zrobić sobie chociaż coś do picia, nażreć się mandarynek i może przygotować jakieś ciuchy na jutrzejsze chrzciny. 3 dni z rzędu szaleńcze obżerstwo, Yep, pasuje mi.
MOŻNA DODAWAĆ.