To się porobiło.
Mam kogoś na kimś mi zależy, kto mnie kocha. Jak to możliwe? Wiedziałam jak to będzie wyglądać. Ktoś przyjdzie znikąd w momencie, którego się nie spodziewam, weźmie mnie i już nie puści. I dokładnie tak było. Już się nie boję, teraz tylko zaczynam w końcu czuć coś innego. Głównie tęsknotę. I trochę się martwię, ok. Co będzie od października kiedy zacznę studia na kierunku, do którego nie czuję się przygotowana, ale mimo to chcę spróbować? Co jeśli on będzie chciał wyjechać gdzieś daleko i na długo? Nie będę go zatrzymywać, to wiem.
Jutro jadę do babci, mam tylko nadzieję, że zdążę się poprzesiadać, bo nie uśmiecha mi się spędzać nocy w wygwizdowie wielkim i to samotnie. Potem góry z Ewą i mam nadzieję, że jeszcze raz we wrześniu go zobaczę i potem na moje urodziny... Zbyt piękne by było prawdziwe.
"I can see your fear"