Tyle razy już byłam ciężko zdumiona, że życie zapierdala, że mam nową teorie w tym temacie - to ja zapierdalam, nie rozglądam się na boki i nie zastanawiam. W sumie to chyba już na to kiedyś wpadłam, ale mam upierdliwą tendencje do zwalania wszystkiego na życie, los i inne nieokreślone paranormalne moce.
Było niedawno tak, że niemal uwierzyłam w koncepcje udoskonalania rzeczywistości na siłe i oboszenia się z zadowoloną twarzą - ale szybko, bardzo szybko dostałam konkretną nauczke i rozczarowanie uderzyło z tak potwornie oszałamiającą siłą, że jak nigdy dotąd, choć już myślałam że gorzej być nie może.
I taka niepoukładana totalnie z wielkim, ogólnodziedzinowym kacem miałam sprytne choć małoorginalne plany zapicia się na amen i jednak - tutaj znowu dziki zwrot akcji - tadam. I jestem w tym momencie, że znowu zapierdalam, tym razem chyba już w strone ostatecznej zagłady. I jestem szczęśliwa, i nie myśle czy to na długo, czy na krótko bo chyba zwyczajnie nie potrafie już trzeźwo myśleć.
I'm in love with your brother
what's his name?
I thought I'd come by
to see him again
when you two danced
oh what a dance
when you two laughed
oh what a laugh
has he mentioned my age love?
or is he more into young girls with dyed black hair?
I'm in love with your brother
I thought I'd come by