...po co marnować dwa domy ? lepiej posiedźmy w jednym
I nagle znalazłam się w lesie pełnym szumiących drzew. Nie miałam pojęcia co robić, ciągle miałam wrażenie, że gonią mnie drzewa:
-Pomocy ! -krzyknęłam ! - Pomocy !
Ale stało się to czego się obawiałam, nikt zupełnie nikt mnie nie słyszał. Nikt się nie odezwał.
-POMOCY - wydarłam się jeszcze głośniej.
Odezwała się tylko głośna szamotanina liści drzew.
-W czym Ci mogę pomóc? - przeraźliwy głos wystraszył mnie.
-Kim jesteś? Gdzie jesteś?
-Spokojnie. Nie bój się. - usłyszałam.
Odwróciłam się za siebie i ujrzałam postać. Do tej pory byłam przekonana, że takie stwory występują tylko w książkach, czasem horrorach. Stał tam i wpatrywał się we mnie tymi oczyskami.
-Czego chcesz?
-Chcę Ci pomóc!
-Ty? A niby jak?!
-Uroń łzę! - usłyszałam.
-Coś Ty? Oszalałeś? -zaśmiałam się z pogardą.
-Uroń łzę, a Cię uwolnię..
-Wiesz, chyba jednak wolę tu zostać.
-Nie możesz, uroń łzę - ścisnął pięść.
-Czemu nie? Nie ma tu tego rozgardiaszu, nie ma rozterek miłosnych, po co mam wracać?!
-Bo jest ktoś kto na Ciebie czeka..