2-4 listopada - Góry Świętokrzystkie:)
Wyjechałam, zmęczyłam się, odpoczełam psychicznie, przezyłam przygody i jestem:) Tylko tak ciężko teraz powrócić do rzeczywistości.
To był jeden z cięższych fizycznie wyjazdów na jakich byłam. 30 km z plecakiem, noc, zwalone drzewa, rzeka bez mostu, deszcz, wyczerpanie, brak szlaku, radość po wyjściu z lasu, mina pani ze schroniska, radość na Łysicy...
Nie ma słów,żeby to wszystko opisać. Nie ma ludzi, którzy nie idąc z tobą, zrozumieją...
Będąc tam w górach w skrajnym wyczerpaniu myślisz sobie,że nienawidzisz tego uczucia, masz dość przemoczonych ubrań, wody w butach i ciemności. Potem wracasz do schroniska, bierzesz gorący prysznic, włazisz do śpiworka i już wydaje Ci się,że jednak tak źle nie bylo. Wracasz do domu i z powrotem tęsknisz - ot cała magia gór:)
"Przełamując własne ograniczenia, człowiek poznaje samego siebie"