Tak więc, wracam do "żywych" po tygodniu siedzenia w domu.
Byście widzieli moją radość po wyjściu od lekarza...
Brat stwierdził, że mnie nie zna xD
Też bym się nie znała ;D
Co w niósł w życie tygodniowy pobyt w domu?
Że nie warto być miłym dla ludzi, którzy nie pojmują pewnych aluzij.
Że Judi Picoult mnie nie kocha i dlatego napisała tak koszmarne zakończenie książki pt. "Zagubiona przeszłość".
Że potrafię żyć bez ludzi, ale nie potrafię żyć i normalnie funkcjonować bez lasu i świeżego powietrza.
Że komputer zawsze przegrywa z książką.
Że powinnam więcej rysować, bo nawet moje ukochane koniki mi koślawie wychodzą.
A tak poza tym to mam zamiar się dobrze bawić w nadchodzące wakacje.
Kodeń za niedługo! ;)
Cały rok czekałam by się wyrwać stąd i pojechać tam, gdzie ludzie, których nie znasz są Ci bliźsi niż znajomi ze szkoły, których znasz praktycznie połowę swojego życia.
A dziś? Dziś festyn - porażka.
Zatańczę co mam zatańczyć, zaśpiewam co mam zaśpiewać i się stamtąd zmywam.
Do koni, bo tydzień ich nie widziałam :/