Stephan Lichtsteiner zwany Szwajcarskim Expressem obchodzi dzisiaj
33 urodziny, więc wszystkiego co najlepsze dla niego, powrotu do tej
najlepszej formy, braku jakichkolwiek kontuzji, asyst, goli też, dużo
zdrowia, w dalszym ciągu grania dla Starej Damy, no i tych 100 lat!
Ogółem od soboty nie za wiele się wydarzyło, ale coś tam napisać
mogę. Wczoraj pobudka po 6, ogarnięcie się i wiezienie mamy do
Elbląga. W jedną stronę spoko droga, a w drugą jadę sobie spokojnie
Serpentyną, a tu jak Audica dupą zarzuciła, tak ręcznego do driftów
nie potrzeba. W sumie wolę takie nie dość mocne pośligi, bo i tak
tej sztuczki z ręcznym bym nie ogarnęła, haha. Wstyd trochę, wiem..
Potem kościół, śniadanie w domu, siedzenie przed TV i tak dalej..
A wieczorem mecz Fiorentina vs Juventus.. chłopaki wczoraj grali dno
i kilo mułu. Bez ładu i składu, jak nie oni. Sandro za to wypruwał sobie
flaki i na koniec już ledwo miał siłę robić takie rajdy jak przedtem..
On i Barzagli tylko na plus no i może trochę Higuain, który strzelił
bramkę honorową. Fiorentina oklepała Juve 2:1, wstyd panowie, wstyd.
A dzisiaj dwie pobudki, przez które się nie wyspałam i chodzę cały dzień
zamulona. Poszłam do LO popatrzeć jak tańczą poloneza, a w efekcie
tańczyłam z Gosią i Alą, co by nie robiły figur same. Przez 3 lata się
tańczyło na próbach i potem głównego, to się pamięta, haha. Fajnie było.
Potem małe zakupy, obiad.. no i przyjechała w końcu moja sukienka!
Jest super, maskuje co trzeba, do tego jest zwiewna.. dla mnie idealna.
Potem kolęda, następnie z Klaudią siedziałyśmy u mnie i pokazywałyśmy
sobie nowo kupione ciuchy. Lecę oglądać Chicago Fire iChicago PD, a
jutro w sumie może zrobię tą osnowę, bo w sobotę musimy ją pokazać,
ojojoj.. Nie no, ogarnie się.
Bang!