Zdjęcie z wczorajszego/dzisiejszego Sylwestra u mnie w mieszkaniu.
To, że będzie u mnie wyszło jakieś 4 godziny przed imprezą, no ale
yolo. Na zdjęciu ja robiąca owe zdjęcie, a obok mnie Fubu. Z tyłu
lecąc od lewej to Nela, Grzybo, Martyna, Kuba, Jezus, Brandon i Mati.
No ale może zacznę od początku, czyli jak to było po Wigili i dalej..
Wigilia u dziadków jak zawsze fajna i w ogóle. O 17 zaczęliśmy jak to
wszyscy od kolacji, potem był czas na prezenty, rozmowy i tak dalej.
Koło 20 poszłyśmy z mamą do domu, już tradycyjnie obejrzało się
Kevina Samego W Domu, a potem na pasterkę. Dwa dni świąt to w
sumie siedzenie w domu, jedzenie całego świątecznego jedzenia no i
w moim przypadku, granie w Simsy i oglądanie seriali. Wróciłam do
Supernatural, brakowało mi Winchesterów i Impali, haha. Kolejne dni
też w sumie zleciały na oglądaniu serialu, graniu i planowaniu Sylwestra.
W środę po południu padło hasło, że jedziemy do Multikina na Pasażerów.
Razem z Brandonem, Martyną, Miłoszem i Fubem zapakowaliśmy się do
czarnej strzały, czyli Brandonowego Peugeota i pojechaliśmy koło 19 do
Elbląga. No i w sumie z kina nic nie wyszło, bo mimo sprawdzania przez
nas miejsc, nie było już ich. Za to poszliśmy do Media Marktu, zarówno
Martyna, Fubu jak i ja wyszliśmy z płytami, haha. Krew z krwi od Dixonów
zawsze na propsie. Potem to tu to tam się pochodziło, zjedliśmy w Macu i
po 21 zaczęliśmy wracać do Pasłęka. Przy okazji zrobiliśmy małego kręga
na jeziorko, Kuba z Nelą do nas dojechali i tam jeszcze z godzinę byliśmy.
No a w czwartek Martyna zaprosiła nas do siebie na ciasto, ja wzięłam też
swoje i siedzieliśmy u niej, tyliśmy jeszcze bardziej, graliśmy, śpiewaliśmy
i w ogóle. No a w piątek okazało się, że nie da rady zrobić u Kuby Sylwka,
więc było szybkie szukanie domu. Dogadane było mieszkanie załatwione
przez Matiego, ale w efekcie wczoraj na 4 godziny przed imprezą babcia
urabiała mamę, żeby ta dała nam zrobić Sylwestra u mnie. W końcu się
zgodziła, więc chłopacy zwieźli wszystko do mnie, ja ogarniałam dom i
siebie jednocześnie, a przed 19 już zaczęliśmy imprezowanie. Z wódką
to się bardzo przeliczyliśmy, bo zostało nam jej trochę, ale jedzenie na
ciepło jak i przekąski poszło całe. Trochę tańczenia, śpiewania, głupich
filmików, picia szampana z gwinta o północy przy akordzie puszczanych
petard przez sąsiadów z bloku obok, składanie sobie chórem życzeń i
tak dalej. Po 1 skończyliśmy imprezę bo akurat mama wróciła z psem od
dziadków i śmiała się, że nasze śpiewy słyszała już z podwórka, plus się
śmiała z chłopaków i z tego, że przeliczyliśmy się z alkoholem. Fakt
faktem, że było go w cholerę a nas składało powoli, aż siekło porządnie..
Wódka zdradziecka żmija. Ale wszyscy chcieliśmy się porządnie spić i się
nam udało. Raz w roku można. Poszłam spać dopiero o 3, a przed 11 się
obudziłam z kapciem i bólem rozsadzającym czaszkę. Przed 12 dopiero
się podniosłam, jakoś ogarnęłam, wykąpałam i do kościoła, jak to Kuba
nazwał, żałować za grzechy. Cokolwiek dzisiaj zjadłam dopiero o 16, bo
wcześniej za dobrze się nie czułam, z resztą.. nie tylko ja. Skończyłam
oglądać 11 sezon Supernatural, 12 na razie nie ruszam, poczekam aż
będą wszystkie odcinki.. w sumie zawsze tak robię. Ale cofnę się do
3 i 4 sezonu, nadrobię też inne seriale. A ogółem to po jutrze auto do
mechanika na sprawdzenie podwozia, kilka dni później na poprawkę
tatuażu, przy okazji potowarzyszę Pyśce na jej sesji, ehehe. No i razem
z dziewczynami z uczelni planujemy całodniowy wyjazd do Gdańska na
zakupy, ale musimy albo dogadać ostatni wolny weekend od uczelni
albo dopiero 2 tydzień szkolnych ferii. No i trzeba jeszcze załatwić te
praktyki, ajć. No nic, ogarnie się na dniach.
Bang!
Szczęśliwego Nowego Roku wam wszystkim!