A jeszcze jakieś z Zastawna. Jak obozowiczki zapożyczyły siodło
westernowe, ubrały w nie Ramzesa Wiktorii i każda kawałek się
przejechała kłusem i galopem, żeby zobaczyć jak to się jeździ w
takim siodle. Nie powiem, bardzo fajnie, ale nogi mi uciekały ze
strzemion i w ogóle dziwnie było zrobić cokolwiek nogami, haha.
Oddam nerkę żeby było takie ciepło jak wtedy. Dawać mi lato!
Ogółem.. w czwartek o 12 odebrałam auto i coś radio nie chciało
się uruchomić. Po zrobieniu zakupów podjechałam do Stefana z
pytaniem czy może mi ktoś to ogarnąć. Okazało się, że moje
radio jest takie super, że jak odłączyli akumulator to ono jakby
włączyło jakąś blokadę i trzeba kodu z dołączonej instrukcji do
niego. Przekopaliśmy papiery, a tam kod wyrwany, poprzedni
właściciel nie był łaskawy go przepisać obok i próbowali wyjąć
kluczykami radio, bo na nim musi być naklejka z kodem. A że to
jest panelowe nie chciało wyjść, tylko się ruszało. Siedział razem
z drugim mechanikiem dość długą chwilę i w końcu zrezygnowali.
Umówiliśmy się, że w poniedziałek rano podrzucę im auto, a oni
ogarną to a jak nie to w inny sposób ściągną kod do niego.. ehh.
Fajnie, że pomogą mi z tym, bo bez muzyki w aucie dziwnie jest.
W piątek cały dzień przesiedziałam grając w Simsy.. no i mama
zauważyła, że mam tatuaż, haha! 2 tygonie udało się utrzymać
go w tajemnicy. Ogółem pogadała sobie, babcia też, ale potem
była cisza i w sumie żadego armagedonu, którego się obawiałam
nie było. Dziadek też coś pomarudził i tyle. Ciekawe co będzie
jak za jakiś czas zrobię sobie jakiś na udzie.. No ale to jeszcze..
Wczoraj od 8 do 18:25 na uczelni. Z rana Biologia, na której
każde z nas myślało, że padnie. Jak babka mówi "no a to już
znacie/mieliście niedawno (czytaj w LO)", to nerw innych i mnie
taki bierze, że hej. Większość z nas nie wie o czym ona pieprzy
od początku do końca, nie każdy był na bio-chemie, ale ta jest
najwidoczniej innego zdania. Tak se zakodowała i koniec.. grrr.
Potem Fizjologia, czyli spanie i ogółem robienie wszystkiego,
czego nie powinniśmy. Zrobił nam chwilę po 13 dłuższą przerwę
obiadową, więc razem z Justyną, Laurą, Angeliką, Karoliną i jej
chłopakiem, Agnieszką i Martyną kierunek McDonald, co by te
zadki nam jeszcze bardziej urosły. Najadłyśmy się, pośmiałyśmy
i oczywiście wróciłyśmy dopiero na Mikrobiologię i Parazytologię.
Notatki są, pogadane było i jakoś do tej 18 z hakiem przeżylismy.
Potem dom, obejrzałam razem z dziadkiem mecz BVB vs Bayern,
potem szybko poleciałam do sklepu po szamkę, przy okazji psa
wzięłam. Następnie szybka kąpiel i mecz Juventusu z Pescarą.
No panowie całkiem fajnie zagrali, szkoda tych pięknych strzałów,
które wyłapał bramkarz rywali, ale wygrana 3:0 cieszy bardzo!
W pierwszej połowie wynik otworzył Khedira, a w drugiej połowie
zaczęło się od Mandżukića, co cieszy mnie bardzo, a kilka minut
po nim pięknym golem popisał się Hernanes. Moje chłopaki!
Oby we wtorek też zagrali dobry mecz. Liga Mistrzów, muszą no!
A dzisiaj na 8 i na dzień dobry Biochemia i Biofizyka. Wykład to
mamy do sklejenia ze zdjęć, bo pisać się nie nadążało, do tego
trochę gadania i jakoś zleciało. Następnie Radiologia, obgadywanie
terminu egzaminu i inne. W sumie tutaj też robienie zdjęć, dużo
gadania, słuchania muzyki i śmieszków z chłopaków z Ratownictwa
czy tam Pielęgniarstwa i z nimi w sumie też. Chociaż wczoraj na
Fizjologii jeden z nich przeszedł chyba samego siebie. Cała sala
się śmiała.. ja w sumie jak sobie to teraz przyomnę to też dalej
się śmieje, haha. Na koniec Pyschologia.. w końcu wiem, że mam
przepisaną ocenę i nie muszę się niczym martwić. Zanim jednak
wykładowca sam z nami pogadał, to przetrzymał godzinę mówiąc
o stresie i depresji. Jakoś koło 17 się zwinęłam akurat jak zrobił
przerwę, bo mam taki katar i kaszel, że myślałam, że tam umrę.
Angelice też już się siedzieć nie chciało, to podrzuciłam ją na
dworzec i pojechałam do domu. Jak wróciłam wyszłam tylko z
psem szybko, przeparkowałam auta i szybko do domu wykąpać
się w gorącej wodzie. Siedzę sobie cała zagilana, piszę tutaj i
idę w sumie coś obejrzeć i zjeść. A jutro muszę podrzucić auto
Stefanowi.. jak nie wstanę, to po południu auto dostanie. Ma całe
5 dni na ogarnięcie radia i na zrobienie tego przwodu, bo dziadek
doszedł do wniosku, że niech to zrobi i będzie spokój. No dobra..
Idę znaleźć coś do obejrzenia.. a potem może coś poczytam i
spać. Oprócz tripa do mechanika, to przez najbliższe 2 dni nie
wychodzę z domu. Muszę się wyleczyć, nienawidzę być chora!
Bang!