Jak na kogoś, kto jak widzi wzniesienie i się na nim znajduje to ma
zawał, to parkowanie i ruszanie z większą prędkością ze zjazdu do
garażu mi wychodzi, haha. Nie wiem co ja mam z tym ruszaniem
na wzniesieniu, serio. Na egzaminach w WORDzie wszystko bez
problemu i idealnie za pierwszym razem, a na jazdach w ośrodku i
na wewnętrznym tragedia. Do dzisiaj nie umiem ruszyć jak trzeba,
zawsze się staczam więcej niż te 20 cm, a jak jadę gdzieś, to jadę
takimi objazdami, żebym nie musiała stać na wzniesieniu z innymi
samochodami na dupie. No i ręczny używać umiem tylko jak sobie
zaparkuję. Taki ze mnie człowiek, nie oduczę się tego, jakaś fobia
mi zostanie. Z resztą to nie jedyna moja fobia, z nią jak i z innymi
da się żyć. Każdy ma przecież w życiu jakieś straszki, no nie?
Nie było mnie od poniedziałku sądząc po ostatnim wpisie.. Ogółem
chyba nic porywającego się nie wydarzyło w ciągu ostatnich dni..
Wtorek w sumie zleciał na graniu w Simsy i obijaniu się, w czym
ostatnio jestem mistrzem. W środę odkąd rano Kuba mi napisał,
że przyjadą w tym dniu kołpaki, to siedziałam w oknie niczym
osiedlowy monitoring i wypatrywałam kuriera. Potem okazało się,
że tan zamówił je do siebie do chaty, a kurier łaskawie pojawił się
po 18 u niego, więc leciałam tam odbierać swoją paczkę. Kołpaki
są piękne jak dla mnie, są spakowane i zabezpieczone, więc póki
nie są założone na felgach, to nie będę wstawiała tu ich zdjęcia,
bo nie widać ich dokładnie w tej folii. Założą mi je za jakiś tydzień
to wstawię. Wczoraj sprzątanie, jeżdżenie to tu to tam, sprzedanie
moich koszulek PROSTO., czyli zarobienie hajsu, ehehe. Następnie
paznokcie, kosmetyczka i zakupy. No a dzisiaj do tej 9 udało mi
się pospać. Ogarnęłam się, jak zawsze zjadłam śniadanie przy
Przekraczając Granice, potem doprowadziłam się do wyglądu,
który pozwolił mi wyjść z domu, wyszłam z psem a po 12 razem
z mamą pojechałyśmy do Elbląga. Najpierw zajechalyśmy do
Media Expert, bo mama z koleżankami z pracy szukają prezentu,
więc popatrzyłyśmy na to i owo. Potem szybko do Leclerca po
rozmrażacz do szyb, zamków i tak dalej. Przy okazji kupiłam
skrobaczkę do szyb, bo przekopałam cały garaż i takowej nie
znalazłam. Płyn do mycia szyb też wzięłam, bo po ostatnim
szorowaniu sie nam skończył. Potem do ortopedy, zostawiłam
tam mamę, pojechałam po obiad do Maca, wróciłam po nią i do
domu. Szybkie spakowanie prezentów dla dziadków, ogarnięcie
się i do nich, bo jutro ja przez swoją uczelnię nie będę miała
jak im dać. Z okazji 50 rocznicy ślubu dostali ode mnie i od
mamy album ze zdjęciami z różnych lat i medyczne kołdry.
Przyjechała ciocia Krystyna, więc fajnie. Dostałam czekoladę
pod tytułem "tylko sprawdź ją potem". Wróciłam do domu,
patrzę, a tam 200 zł. Ciocia oszalała tyle kasy mi dawać.. mi
starczy sama czekolada i to, że przyjeżdża, bo ciocia to taka
agentka, że szok. Można się z nią pośmiać i w ogóle. No ale
bądź co bądź fajnie, mam już na tatuaż, haha. Pomogłam
mamie piec ciasta, a zaraz lecę na spacer z psem, potem
pewnie coś obejrzę. A jutro.. rano msza za dziadków, potem
przed 11 na uczelnię, jadę tylko na jeden wykład i po 15
wracam, żeby się przebrać i lecieć na imprezę dziadków..
Wieczorem mecz, więc dzień będzie zalatany. Dobrze, że
następny weekend luźniejszy.
Bang!